Jedna z ulic Londynu. Redaktor BBC zagadnął przechodnia,
pragnąc zrobić z nim wywiad na temat
ostatniego terrorystycznego zamachu na ulicach Londynu.
Redaktor BBC - przepraszam pana, czy mógłby pan przedstawić
swojej zdanie na temat terrorystycznego zamachu, który niedawno miał miejsce w
Londynie.
Przechodzień – jestem Polakiem. Już któryś raz wpadłem do
Londynu, by m.in. raz jeszcze zwiedzić British Museum. Wartościowe muzea, można
przyrównać do dobrych książek, po które sięgamy co jakiś czas, mając pewność ,
że znów w ich treści znajdziemy coś
nowego, inspirującego a nawet pomagającego zrozumieć
dobro, po tym jak poznaliśmy zło bezpośrednio
jako ofiara lub bliska osoba ofiary, lub pośrednio przez przekaz medialny.
Bardzo lubię wpadać do Londynu na dwa trzy dni – choć nie ciągnie mnie by tu
zamieszkać na stałe. Mam swój dom w innej części Wielkiej Brytanii. Zapewniam jednak, że moja decyzja mieszkania po za Londynem, nie wynika ze strachu przed terroryzmem; bo gdyby tak było musiałbym wyjść z tego świata, stworzyć sobie schron – który być może by mnie bardziej chronił przed atakami przemocy, ale w rzeczywistości byłby moim grobem wobec tego co dla mnie jest najważniejszą Wartością: Życie. I nie chodzi tylko o życie oddychania, zaspokajania głodu, przeżywiania uniesień emocjonalnych – ale Życie jako szansę zrozumienia dobra Boga. Tę szansę nie znajdę w pustelniczej kontemplacji, tylko współżyciu z ludźmi. Im większa różnorodność ludzkich kultur, tym większa szansa zrozumienia dobra Boga. I należy przyznać, że Londyn , podobnie jak cała Wielka Brytania – otwarta dla różnorodności kultur osób do niej przybywających, w porównaniu z moim krajem Polską, stwarza większą szansę zrozumienia dobra Boga.
Redaktor BBC – więc jest pan człowiekiem wierzącym.
Przechodzień – tak, z pozycji człowieka wierzącego, chętnie powiem, co myślę o okolicznościach, które towarzyszą terrorystycznym zamachom.
Po pierwsze – tego typu zamachy, nigdy nie mają charakter religijny; tylko światopoglądowy. To twierdzenie może być bulwersujące dla innych, jeśli pamiętamy biblijny opis samobójczego zamachu Samsona, który w ten sposób zabił coś około 5 tys. Filistynów - wrogów ludu, którym Samson opiekował się z urzędu sędziego.
Może pan redaktor, nie od razu zrozumieć sens, tego co teraz mówię; wiec wyjaśniam.
Osoba wierząca, niezależnie czy wiarą wiarołomności w istnienie Boga, czy prawdziwą wiarą w Boga, ma świadomość, że musi wybrać tylko taką decyzję, plan, cel – który Bóg pobłogosławi. W przeciwnym wypadku, taka osoba nie zasługuje na miano osoby wierzącej ( tak czy w inny sposób ).
Więc każdy wierzący , wierzy, że to co robi Bóg błogosławi Oczywiście tylko niewielu wierzących, potrafić odpowiedzialne skojarzyć fakt, że Bóg może pobłogosławić tylko tę decyzję, plan, cel – który On Bóg uznaje jako godne do naśladowania dla innych.
Jeśli więc treść Biblii twierdzi, że Bóg pobłogosławił
samobójczemu zamachowi Samsona ( ap. Paweł włączył Samsona w poczet Ludzi wiary
) – czy to oznacza, że Bóg popiera samobójcze zamachy? Przechodzień – tak, z pozycji człowieka wierzącego, chętnie powiem, co myślę o okolicznościach, które towarzyszą terrorystycznym zamachom.
Po pierwsze – tego typu zamachy, nigdy nie mają charakter religijny; tylko światopoglądowy. To twierdzenie może być bulwersujące dla innych, jeśli pamiętamy biblijny opis samobójczego zamachu Samsona, który w ten sposób zabił coś około 5 tys. Filistynów - wrogów ludu, którym Samson opiekował się z urzędu sędziego.
Może pan redaktor, nie od razu zrozumieć sens, tego co teraz mówię; wiec wyjaśniam.
Osoba wierząca, niezależnie czy wiarą wiarołomności w istnienie Boga, czy prawdziwą wiarą w Boga, ma świadomość, że musi wybrać tylko taką decyzję, plan, cel – który Bóg pobłogosławi. W przeciwnym wypadku, taka osoba nie zasługuje na miano osoby wierzącej ( tak czy w inny sposób ).
Więc każdy wierzący , wierzy, że to co robi Bóg błogosławi Oczywiście tylko niewielu wierzących, potrafić odpowiedzialne skojarzyć fakt, że Bóg może pobłogosławić tylko tę decyzję, plan, cel – który On Bóg uznaje jako godne do naśladowania dla innych.
Jeśli Bóg w boskiej istocie jest bezstronny, apolityczny, ponad narodowymi podziałami - czy może błogosławić samobójczy zamach przedstawiciela jednego narodu, jednocześnie przeklinać taki zamach, ale przedstawiciela innego narodu?
Panie redaktorze, nie odpowiem na to pytanie, bo nie mam czasu; tym samym pewności, że słuchający zrozumieją sedno, które zawarte byłoby w tym wyjaśnieniu. Tym bardziej, że ludzka działalność światopoglądu o charakterze pseudo religii ( błędnie utożsamiana z prawdziwą Religią ), na przestrzeni wielu tysiącleci, jeszcze bardziej utrudnia współczesnej ludzkiej świadomości zrozumieć dobro Boga; tak niezbędne dla ludzkości, gdy ona jest zmuszona poznać zło m.in. terrorystycznych zamachów.
Jednak mogę skomentować działania uczestników zamachów w Londynie, tak zamachowców, jak osób poszkodowanych lub tylko zagrożonych poszkodowaniem w wyniku tych zamachów. Przy czym zacząłbym nie od zamachowców – tylko od tych, którzy musieli poznać zło tych zamachów….
Redaktor BBC – proszę mówić.
Przechodzeń – W mediach czytałem o pewnej turystce z Australii, którą zamachowiec zranił nożem w szyję. Szyja jest jedną z tych newralgicznych części ludzkiego ciała, których zaatakowanie stwarza największą pewność pozbawienia życia ofiary ataku. Na szczęście, jak podają media, kobieta przeżyła atak. Podczas krótkiego wywiadu, najpierw podziękowała za pomoc, nie tylko policji, sanitariuszom i lekarzom, ale również tym osobom, którzy rzucając krzesła, inne przedmioty wobec zamachowców, dekoncentrowali ich uwagę w precyzyjnym zadawania morderczych ciosów. Myślę, że świadomość zamachowców, że maja mało czasu – bo za chwilę przybędzie odsiecz policji, również ich dekoncentrowała. Ocalała kobieta, po podziękowaniach, powiedziała coś, co mnie rozbawiło – ale nie w taki sposób, jak robią to satyrycy, komedianci. To było rozbawienie, pozwalające pokonać stres, wywołany przez ledwie co poznanie zła terrorystycznego ataku nożem wobec bezbronnej kobiety. Jest wiele naturalnych reakcji, podkreślam „naturalnych, spontanicznych” reakcji, które rozładowują napięcie stresu. Podobnie było w przypadku zaatakowanej nożem Australijki, kiedy w swej serdeczności dla ludzi którzy uratowali jej życie, powiedziała: ten chuj mnie zaatakował….
Od razu powiem, że wszelki wulgaryzm nie może być dla mnie środkiem na pokonanie stresu. Użyty termin „ten chuj” w tym wypadku nie był wulgaryzmem – był inteligentnym środkiem wyrazu oceny kim jest zamachowiec . Był inteligentnym środkiem, bo dosadnie oddzielił zachowanie zamachowca od normalnej ludzkiej przyzwoitości szacunku do Życia. Jestem przeciwny używaniu wulgaryzmu – szczególnie w ocenie swego adwersarza. Ale zamachowiec nie był adwersarzem swej ofiary – gdyż jego konfrontacja m.in. z tą dzielną Australijką ( o ciętym języku haha! ) nie miała charakteru intelektualnej próby stworzenia szansy dla Australijki, by zrozumiała dobro i zło które budzi w zamachowcu sprzeciw, emocjonalne rozgoryczenie. Jego konfrontacja była wroga – bez stworzenia szans tegoż zrozumienia. Ta konfrontacja była wroga wobec szacunku Życia. Zamachowiec był oprawcą wobec swej ofiary – i zasłużył na jej ocenę „ten chuj”. Myślę, że ten termin nawet lepiej przemawia do świadomości ludzkiej, niż termin „ten terrorysta, zamachowiec”.
Czytając wypowiedź turystki z Australii, pomyślałem, że my wszyscy którzy brzydzimy się terrorem zabijania niewinnych ludzi, powinniśmy określać w bardziej ludzki, emocjonalny sposób, zamiast pomocą oficjalnie przyjętego terminu „terrorysta”, osoby które wierzą iż ich Bóg błogosławi – jako godne do naśladowania, ich brak elementarnych zasad przyzwoitości ludzkiej, czyli poszanowanie prawa do Życia. Za chwilę wyjaśnię dlaczego…
W Polsce, osoby które uczestnicząc w ruchu drogowym , nie
respektują praw innych, np. jeżdżą będąc pod wpływem alkoholu lub świadomie
łamią przepisy, nazywamy jako „piraci drogowi” ( Road pirate ) Tymczasem w
języku angielskim polski „pirat drogowy” jest tłumaczony jako „roadhog” – czyli
„wieprz na drodze” Przechodzeń – W mediach czytałem o pewnej turystce z Australii, którą zamachowiec zranił nożem w szyję. Szyja jest jedną z tych newralgicznych części ludzkiego ciała, których zaatakowanie stwarza największą pewność pozbawienia życia ofiary ataku. Na szczęście, jak podają media, kobieta przeżyła atak. Podczas krótkiego wywiadu, najpierw podziękowała za pomoc, nie tylko policji, sanitariuszom i lekarzom, ale również tym osobom, którzy rzucając krzesła, inne przedmioty wobec zamachowców, dekoncentrowali ich uwagę w precyzyjnym zadawania morderczych ciosów. Myślę, że świadomość zamachowców, że maja mało czasu – bo za chwilę przybędzie odsiecz policji, również ich dekoncentrowała. Ocalała kobieta, po podziękowaniach, powiedziała coś, co mnie rozbawiło – ale nie w taki sposób, jak robią to satyrycy, komedianci. To było rozbawienie, pozwalające pokonać stres, wywołany przez ledwie co poznanie zła terrorystycznego ataku nożem wobec bezbronnej kobiety. Jest wiele naturalnych reakcji, podkreślam „naturalnych, spontanicznych” reakcji, które rozładowują napięcie stresu. Podobnie było w przypadku zaatakowanej nożem Australijki, kiedy w swej serdeczności dla ludzi którzy uratowali jej życie, powiedziała: ten chuj mnie zaatakował….
Od razu powiem, że wszelki wulgaryzm nie może być dla mnie środkiem na pokonanie stresu. Użyty termin „ten chuj” w tym wypadku nie był wulgaryzmem – był inteligentnym środkiem wyrazu oceny kim jest zamachowiec . Był inteligentnym środkiem, bo dosadnie oddzielił zachowanie zamachowca od normalnej ludzkiej przyzwoitości szacunku do Życia. Jestem przeciwny używaniu wulgaryzmu – szczególnie w ocenie swego adwersarza. Ale zamachowiec nie był adwersarzem swej ofiary – gdyż jego konfrontacja m.in. z tą dzielną Australijką ( o ciętym języku haha! ) nie miała charakteru intelektualnej próby stworzenia szansy dla Australijki, by zrozumiała dobro i zło które budzi w zamachowcu sprzeciw, emocjonalne rozgoryczenie. Jego konfrontacja była wroga – bez stworzenia szans tegoż zrozumienia. Ta konfrontacja była wroga wobec szacunku Życia. Zamachowiec był oprawcą wobec swej ofiary – i zasłużył na jej ocenę „ten chuj”. Myślę, że ten termin nawet lepiej przemawia do świadomości ludzkiej, niż termin „ten terrorysta, zamachowiec”.
Czytając wypowiedź turystki z Australii, pomyślałem, że my wszyscy którzy brzydzimy się terrorem zabijania niewinnych ludzi, powinniśmy określać w bardziej ludzki, emocjonalny sposób, zamiast pomocą oficjalnie przyjętego terminu „terrorysta”, osoby które wierzą iż ich Bóg błogosławi – jako godne do naśladowania, ich brak elementarnych zasad przyzwoitości ludzkiej, czyli poszanowanie prawa do Życia. Za chwilę wyjaśnię dlaczego…
Uważam, że użycie terminu „lifehog” ( wieprz wobec Życia ) – zamiast „terrorysta”, podobnie jak w przypadku użycia terminu „roadhog” w zamian „pirat drogowy” bardziej celnie określa, kim i czym są dla poszanowania do Życia, wszyscy ci, którzy są pozbawieni empatii do fundamentalnych praw człowieka, które Bóg nadał człowiekowi z tej racji, że stworzył go człowiekiem.
Tymczasem termin „terrorysta” skłania do dodania przymiotnika, który określa
przynależność zamachowca do konkretnej wspólnoty, grupy. A to stwarza upolitycznienie
statusu „tego chuja”. Stwarza pozory nobilitacji w mniejszym lub większym kręgu
osób. Tymczasem „hog” zawsze będzie tylko wieprzem …. który z tej racji, że
jest wieprzem, nie ma szacunku do praw innych ludzi do Życia. Nadanie terrorystycznej działalności status wieprza, pozwala
wszelkim środkom przeciwstawiania się
złu terroryzmowi, nie nadawać politycznego statusu. A to jest bardzo ważne,
gdyż Chrześcijanina obowiązuje nauka Chrystusa: jeśli ktoś cie uderzy w policzek – nastaw drugi.
Czy Chrystus jest tak „unreasonable” ( niedorzeczny ), że
zmusza Chrześcijan do biernego niesprzeciwiania się owiec wobec trzody
„lifehogs”? Ja wiem, że w rzeczywistości ta nauka Chrystusa, chce uchronić
Chrześcijan przed tym, aby oni sami nie stali się „lifehogs”, zmuszeni do poznania zła wszelkiego terroru, którego
motorem jest światopogląd pseudo religijny – w przeciwieństwie do prawdziwej
Religii, zasługujący na określenie opium
dla ludzkości.
A pierwszym etapem sprowadzenia słusznego sprzeciwu wobec terroru przemocy do "intelektualnego I uczuciowego" poziomu Lifehog,
jest upolitycznienie tego sprzeciwu.
Niemożliwe jest, by ludzki odruch obrzydzenia wobec świńskiego zachowania wieprza – hog, wrogiego wobec prawa do Życia, miał charakter polityczny. Będzie zawsze miał humanistyczny wymiar ratowania Życia, przed wieprzami, którzy nie potrafią to życie uszanować.
I teraz chciałby redaktorze zwrócić uwagę, na jedną fundamentalną cechę istoty Boga, która decyduje, ze Bóg ma prawo być Bogiem człowieka.
Można miłować z próżności i egoizmu. Adresaci tego typu
miłowania, prędzej lub później stają ofiarą despotyzmu próżności lub egoizmu,
tych, którzy promieniują miłością do
adresatów tej patologicznej miłości. Może być i tak, że adresaci tego typu miłowania
stają się autorytarnymi despotami wobec tych, którzy promieniują miłością własnej próżności i egoizmu. Niemożliwe jest, by ludzki odruch obrzydzenia wobec świńskiego zachowania wieprza – hog, wrogiego wobec prawa do Życia, miał charakter polityczny. Będzie zawsze miał humanistyczny wymiar ratowania Życia, przed wieprzami, którzy nie potrafią to życie uszanować.
I teraz chciałby redaktorze zwrócić uwagę, na jedną fundamentalną cechę istoty Boga, która decyduje, ze Bóg ma prawo być Bogiem człowieka.
Czyli mniejszy oszust zostaje oszukany przez większego cwańszego oszusta.
Warto dodać , że Miłość z próżności i egoizmu z natury swej ma również charakter … stronniczości. Jest więc zarzewiem wrogiej konfrontacji. Czyli czymś przeciwnym, czym Miłość powinna być.
Tymczasem Miłość Boga
do człowieka wynika z… nienawiści do zła, które człowiek zmuszony jest poznać, w całym okresie dziejów
ludzkości - od zjedzenia zakazanego
owocu poznania dobra i zła w Edenie.
Miłość Boga do człowieka przez nienawiści do zła, które grozi człowiekowi, jest bezstronna, apolityczna, ponad narodowymi, kulturowymi podziałami; również w kwestii orientacji seksualnej. Ale o tym nie będę mówił – za mało czasu.
Dla tej Miłości Boga, każdy kto pogwałci miłosierne Boże gwarancje do Życia, jest wieprzem wobec Życia. Czyli Lifehog. Między innymi dlatego Chrystus uczył: nie rzucajcie pereł swoich przed wieprze, by ich snadź nie podeptały nogami swymi i obróciwszy się, nie rozszarpały was
Oczywiście nie chodzi tu o kosztowności – które ktokolwiek
może nam siłowo odebrać. Myślę o perłach wartości, jakimi są człowiecze „zaufanie”; szczególnie niewinnych
dzieci. A zaufanie, podobnie jak godność ludzką nikt nie może nam odebrać, jeśli sami na to sie nie zgodzimy!Miłość Boga do człowieka przez nienawiści do zła, które grozi człowiekowi, jest bezstronna, apolityczna, ponad narodowymi, kulturowymi podziałami; również w kwestii orientacji seksualnej. Ale o tym nie będę mówił – za mało czasu.
Dla tej Miłości Boga, każdy kto pogwałci miłosierne Boże gwarancje do Życia, jest wieprzem wobec Życia. Czyli Lifehog. Między innymi dlatego Chrystus uczył: nie rzucajcie pereł swoich przed wieprze, by ich snadź nie podeptały nogami swymi i obróciwszy się, nie rozszarpały was
Jeśli pan Redaktorze, jedzie samochodem, lub przechodzi przez ulicę, musi pan zaufać pozostałym uczestnikom ruchu drogowego, że oni będą respektowali zasady ruchu drogowego – co pozwoli panu przewidzieć reakcję innych użytkowników ruchu drogowego, i odwrotnie. W ten sposób pan i pozostali uczestnicy ruchu drogowego chronicie wasze ludzkie Zdrowie i Życie.
To jest poszanowania prawa do zachowania zdrowia i życia wszystkich uczestników ruchu drogowego. Wieprz drogowy ( Roadhog ) nie ma tego poszanowania – z tej naturalnej racji, że jest wieprzem wobec Życia ( Lifehog)
Warto teraz przypomnieć słowa Chrystusa: po owocach wydanych przez drzewo , poznasz je – tak więc pirat drogowy nie ma podstaw do twierdzenia, że nazwanie jego zachowania na drodze terminem „roadhog”, jest obraźliwym oszczerstwem. Tym bardziej , ze nazwanie jego zachowania na drodze „roadhog” jest obrazą jego uczuć religijnych.
Lifehog zamiast budować zaufanie – niszczy je. Niszczy fundament wzajemnego zrozumienia się. Zabija miłość – lub nadaje jej stronniczy próżniacki i egoistyczny populistyczny charakter.
Jestem Polakiem, zasmucony, że w Polsce miłość nabiera upolityczniony stronniczy próżniacki i egoistyczny populistyczny charakter wobec muzułmańskich uchodźców z ich zrujnowanych wojną domów – mimo, że w Polsce żaden muzułmanin , nie zniszczył fundamentu wzajemnego zrozumienia. Tymczasem Chrystus uczył: będziecie słyszeć o wojnach i wieści wojenne. Baczcie, abyście się nie trwożyli… by nie stać się marionetka politycznego zgorszenia jednych przeciwko drugim.
Dlatego mam głęboki szacunek do społeczności , która kuszona zbrojnymi terrorystycznymi zamachami, do zezwierzęcenia poziomu wieprza, nie stała się lifehog wobec humanistycznej konieczności zachowania fundamentu wzajemnego zrozumienia
Bądźcie solą ziemi; jeśli tedy sól zwietrzeje , czymże ja nasolą? – uczył Chrystus
Czy zauważył pan Redaktorze, że użyłem sformułowania „społeczność”
bez przymiotnika, nadającego stronniczy charakter tej społeczności? Czy osoby,
które nie są lifehog , muszą temu statusowi koniecznie nadawać charakter stronniczości?
Brytyjski, Francuski, Belgijski, innych
europejskich nacji, Azjatycki, Afrykański, Australijski, Amerykański - może I brzmi dumnie, ale upolitycznia character obrzydzenia przyzwoitości ludzkiej wobec postępowania lifehog.
Ja uważam, że status sprzeciwu wobec działalności lifehogs powinien zachować charakter … godności człowieczego sprzeciwu wobec zezwierzęcenia wieprza, jego wrogości wobec niezbywalnych praw człowieka do Życia. Szczególnie te prawa mają dzieci.
A godność człowieka, podobnie jak Prawda, Sprawiedliwość, Bóg, Religia, Wiara, nie może być upolityczniona….
Czyli albo jestem przyzwoitym człowiekiem poszanowania prawa innych do Życia I Zdrowia – albo jestem wieprzem lifehog , w ciele człowieka. Przecież nikt z reasonable ( dorzecznie ) myślących ludzi, nie pomyśli, że Chrystus myślał o wieprzach – zwierzętach, gdy przestrzegał by nie rzucać przed nimi perły.
Ja uważam, że status sprzeciwu wobec działalności lifehogs powinien zachować charakter … godności człowieczego sprzeciwu wobec zezwierzęcenia wieprza, jego wrogości wobec niezbywalnych praw człowieka do Życia. Szczególnie te prawa mają dzieci.
A godność człowieka, podobnie jak Prawda, Sprawiedliwość, Bóg, Religia, Wiara, nie może być upolityczniona….
Czyli albo jestem przyzwoitym człowiekiem poszanowania prawa innych do Życia I Zdrowia – albo jestem wieprzem lifehog , w ciele człowieka. Przecież nikt z reasonable ( dorzecznie ) myślących ludzi, nie pomyśli, że Chrystus myślał o wieprzach – zwierzętach, gdy przestrzegał by nie rzucać przed nimi perły.
(… )

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz