O mnie

Moje zdjęcie
Londonderry, United Kingdom
adres: happybodzio@interia.eu , jestem Polakiem, wykluczony z instytucji kościelnej globalnego KADS Seventh-day Adventist Church copyright: Bogdan Szczesny - Bury

poniedziałek, 12 grudnia 2016

Wyslalem list „pokoj czyniący” do Renaty i Mariusza Wojcikow oraz Gosi Geslak.


W ostatnia Sobote 10 Grudnia 2016r. pojechałem do kaplicy w czasie trwania nabożeństwa sabatowego – by osobiście przekazac listowne zaproszenie dla Reni, Gosi i Mariusza, do mojego domu, by podjac pojednanie pokoju miedzy nami, w Duchu sprawiedliwości i świętości prawdy. 

Dzis nie będę ujawnial tresci tego listu …

Jednak musze wykorzystac sytuacje, zaistniala w wyniku wyslania listu „pokoj czyniącego” miedzy mna a Renata Wojcik – starszym zboru lokalnego zboru Irish Mission w Londonderry, jej mezem Mariuszem i Gosia Geslak. Cala ta trojka uczestniczyla w dwoch procesach sadowniczych przeciwko mnie ( Marzec 2011 i Grudzień 2013r ) jako oskarżyciele i sedziowie zarazem – nie znajacy prawa koscielnego, z którego mandatu nadali sobie urzedy oskarżycieli i sędziów, teraz zas egzekutorow najwyższego wyroku: wykluczenie z Kosciola.

Powiedzialem, ze nie zaprezentuje tresc mego listu „pokoj czyniącego”, wyslanego do Reni, Gosi i Mariusza. Jednak przytocze jego fragment, który pozwoli czytelnikowi zrozumiec cel, którym kieruje się redagując ten post..

Oto ten fragment:  
Gdy byłem maly chłopcem, wychowywany duchowo przez Kosciol katolicki – urzeczony atmosfera „świętości” nabożeństw tego kościoła, jednej rzeczy nie potrafiłem przyjąć do swej dzieciecej świadomości, jako dogmat wiary. Ze zli ludzie pojda do piekla, by na wieczność cierpiec  „piekielne meki” – gdy w tym czasie dobrzy będą wiecznie zazywali szczesne zycie w Niebie.
Kochalem Chrystusa, za to ze był dobry –
ale nie chciałem w Niebie mieszkac  z Nim!!! Dlaczego?
Bo nie potrafiłbym cieszyc radowac się swym szczesciem w Niebie, majac świadomość, ze inni cierpia w piekle.
Dopiero nabyta wiedza z Biblii, uświadomiła, ze zli ludzie po prostu umra druga śmiercią – już wieczna. Nie będą wiecznie zyc – ale również nie będą wiecznie cierpiec.

Dzis nie chce razem z adwentystami dnia siodmego wspolnie się radowac z obcowania z Bogiem na nabozenstwach sabatowych, uroczystościach Wieczerzy Pańskiej. Z tych samych powodow, z których jako maly chlopiec nie chciałem zyc z Chrystusem w Niebie. Przerazam mnie obojętność adwentystow dnia siodmego na bol osamotnienia osob, zmuszonych do banicji z Kosciola Chrystusowego przez obrazona pyche, próżność i dume,  nieznających regulaminy Kosciola adwentystow dnia siódmego.
koniec zacytowanego fragmentu listu.

Czytelniku – Renia, Gosia i Mariusz, przez Boga będę sadzeni nie tylko z ich udzialu z procesie sadowniczym; ale również z ich charakteru: bez serca, nieprzejednani, przewrotni, niepowściągliwi, okrutni, nie miłujący tego, co dobre,  zdradzieccy, zuchwali, nadęci, miłujący więcej rozkosze niż Boga, którzy przybierają pozór pobożności, podczas gdy życie ich jest zaprzeczeniem jej mocy; również tych się wystrzega,
który ukazuja, gdy przez ostatnie trzy lata, raduja się swymi celebracjami nabożeństw sabatowych i uroczystościach Wieczerzy Panskiej, obojętni na cierpienia tego, którego wykluczyli z Kosciola, jako oskarżyciele i sedziowie nie znający prawa tego kościoła, w imieniu którego go ukarali; za to kierując się negatywnymi uczuciami..

Czytelniku nie przeocz sformulowanie: za to kierując się uczuciami

Cala ta trojka przez caly okres naszej znajomości, razem z Monika Jantos Erazo i reszta zboru, oskarzala mnie, ze namawiając do przestrzegania regulaminow Kosciola, kieruje się formalizmem. Czyli  jakoby mialem być formalista pozbawionym uczuc – gdy namawiałem ich do respektowania zakonu Chrystusa, który wypelnia przykazanie: Miluj Boga i blizniego swego.
A gdziez Renia, Gosia i Mariusz podziali pozytywne szlachetne uczucia, gdy tak wieloletnie raduja się celebracja czczenia Boga, jednoczesnie pozbawieni uczuc współczucia dla tego, którego srogo acz niesprawiedliwie ukarali – pozbawili radości wypelniania moralnych zobowiązań pełnoprawnego współwyznawcy Kosciola Chrystusowego?. 

Czy teraz wiesz Czytelniku, w jakim celu Chrystus uczyl:
Jeślibyś więc składał dar swój na ołtarzu i tam wspomniałbyś, iż brat twój ma coś przeciwko tobie, zostaw tam dar swój na ołtarzu, odejdź i najpierw pojednaj się z bratem swoim, a potem przyszedłszy, złóż dar swój

Czyli skladana ofiara celebracji nabożeństw sabatowych i uroczystości Wieczerzy Panskich nie będzie spelniona jeśli składając ja „w gleboki wzruszeniu, ze lzami” jednoczesnie obojetnie zapominamy o bolu osamotnienia, ponizenia innych; szczegolnie tych, których sami skazalismy na ten bol.
( to co pisze , nie tylko trojki: Renia, Gosia i Mariusz, dotyczy. To dotyczy każdego adwentysty dnia siódmego, który zna moja sprawe, a nic nie zrobil by  mi pomoc. Chrystus zanotowal to w waszych dossier, których zawartość zdecyduje, czy w oczach Chrystusa będziecie ofiara spelniona do oddziedziczenia Krolestwa Niebios )

Tak wiec, zapewne pod wlywem Boga pod postacia Ducha Swietego, „wpadłem na pomysl” by wysłać do nich listowne zaproszenie do mego domu, aby podjac z nimi pokojowe pojednanie.
Proszę zwrocic uwage, ze wysyłając im to zaproszenie, jednoczesnie wysłałem im informacje, ze im wybaczyłem ich udzial w niesprawiedliwym procesie przeciwko mnie, ich niesprawiedliwy wyrok, i
  bez serca, nieprzejednana egzekucje najsurowszego wyroku, jakim jest wykluczenie.

Tu wspomne przebieg procesu w Marcu 2011r. Prowadzacy ten procesy owczesny President Irish Mission David Neal, złamał sprawiedliwe procedury uczciwych procesow, narzucajac mi – oskarżonemu, abym pierwszy zabral glos, by pozniej swoje argumenty oskarzenia, wydal zbor.
Doskonale wiedziałem ze w ten sposób pastor David Neal probuje stworzyc sytuacje skuszenia mnie do ataku wobec zboru. To zrozumiale, ze człowiek oskarżony, swoja obrone szuka w oskarzaniu swych oskarżycieli, weryfikowaniu ich  ( lub prezentowaniu swych  pozytywnych uczynkow ).
Ja tymczasem nie kontr oskarzalem (  a moglbym sporo tych oskarzen przedstawic ) , ani nie chlubilem się czynami, którymi, ani przed procesem ani po, żaden z mych oskarżycieli – w tym pastorzy: david Neal i Claudiu Popescu nie mogliby się pochlubic.  Swojej 15 minut czasu przeznaczyłem na probe uzmysłowienia zborowi, jak trudna i niebezpieczna odpowiedzialność moralna biora na siebie przed Chrystusem  ( który był obecny na tym procesie pod postacia Ducha Swietego, by jako Chrystus arcykapłan osadzic to co się wydarzylo na tym procesie ), podejmujac się roli oskarzycieli i sędziów  moich ( nie ich wlasnych ) uczynkow.
Kiedy zakonczylem swoja mowe – czekalem z niecierpliwością, czy z ktorys z moich sędziów, kierując się pozytywnymi uczuciami do mnie, podejmie się roli obroncy, przypominającego moje dobre postępki.
Czekalem na daremno.

 Jeśli wiec nie przyjmna zaproszenie – dadza wiarygodny dowod braku pozytywnych uczuc, określmy je jako „prawdziwe Chrzescijanskie” uczucia; bez których nie sposób wypełniać najważniejsze przykazanie Miluj Boga i blizniego swego   

Jest jeszcze jedna wazna przyczyna, dla ktorej, wysyłając swój list pokoj czyniący ( który jest  jednoczesnym zapewnieniem mego wybaczenia im zlych rzeczy, które mi uczynili – również popieranie cudzołożnego związku mojej zony z ich przyjacielem Czesławem Swiatkowski ), skierowalem go do ich uczuc, nie zas do ich formalnych zobowiązań pelnoprawnego wspolwyzanawcy prawnie zorganizowanego kościoła.

Posluchajcie..
Kierujac swój list do ich uczuc ( czyli licząc na odzew ich uczuc ), calej  sprawie pokojowego pojednania miedzy nami, nadalem charakter miedzy ludzki – nie formalny charakter miedzy mna a kościołem.
Coz to oznacza?
Jeśli Renia, Gosia i Mariusz, sami – z uczuc swych serc, nie podejma decyzji spotkania się ze mna, czekajac na „duszpasterskie” konsulacje z pastorem Weiersem Coetserem; to będzie to oznaczalo, ze nie maja bezposredniej uczuciowej wiezi  z Bogiem, a tylko za pośrednictwem pastora Weiresa Coetsera.
To bardzo wazne zauważenie, w naszym caloblogowym rozwazaniu istnienia roznicy miedzy prawdziwa Religia, a światopoglądem Pojecia (pseudo ) Religii.

Fakt, ze nasze spotkanie m.in. ma służyć do ich dojrzenia do nowonarodzenia w Duchu pokory wobec sprawiedliwości Boga, aby nabyc sile pobożności, by zdecydowac się samemu ( przez Renie – jak by nie było starszego zboru, Gosie i Mariusza; cala trojka należy do Rady Zboru ) do zlozenia wniosku do Zarzadu Irish Mission o uchylenie wyroku wykluczenia mojej osoby z Kosciola – stanowi, ze to spotkanie tylko naszej czworki dotyczy.  
Zapraszajac ich przez skierowanie listu do ich uczuc ( wiec zapraszajac uczucia ich serc ) do wzajemnego pojednania, nie nadaje temu spotkaniu ( lub spotkaniom ) charakter oficjalny urzędowy, formalny – w którym musieliby wystepowac w imieniu Kosciola. Gdyby tak było, sam domagałbym się, aby decyzje spotkania ze ma skonsultowali z pastorem.

Ostatnia sprawa
Czy teraz rozumiesz czytelniku, dlaczego nie złożyłem oficjalnego wniosku o uchylenie wyroku wykluczenia mnie z kościoła ( poprzestając na listownej prosbie o pomoc, skierowana do uczuc przywódców Unii British, pastorow KADS w Polsce, Leslawa Barana z zboru w Zorach, zboru w Pszczynie )?
Gdybym złożył taki oficjalny wniosek – raz na zawsze stracilbym szanse nieoficjalnego nie formalnego za to uczuciowego skierowania mojego pojednania się z uczuciami  serc Renaty i Mariusza Wojcikow, Goski Geslak.

Tu wspomne pewne wydarzenie z Maja 2008r. Monika Jantos Erazo razem ze Stanislawem Sleszynskim, w Kwietniu 2008r.  wbrew prosbie pastora Claudiu Popescu – bym go zastąpił jako kaznodzieja, samowolnie nie dopuścili mnie do mownicy zborowej. Oczywiście ja wykorzystalem te sytuacje, by nagłośnić w zborze potrzebe kierowania się regulaminami kościoła, w tym przypadku w sprawie odbierania komukolwiek praw pełnoprawnego współwyznawcy kościoła, np. prawa do głoszenia kazan. Wywiazala się zazarta dyskusja – miedzy zborem a mna ( Monika Jantos Erazo występowała jako glowny ideolog, znawca i piewca publikacji E. White, majac fatalny wpływ na małżeństwo Wojcikow  ); do ktorej powracajacy do zboru pastor Claudiu Popescu, ani myślał się włączyć, jako duszpasterz pokoj czyniący w owczarni.
Stajac po stronie większości, zdecydowal, ze powinienem wygłosić kazanie – z warunkiem, poswiece to kazanie jako forme przeproszenia zbor za swojej zachowanie.
( coz za rozkoszne dla mego intelektu wyzwanie moralne!!! )
Moja zona celowo nie przyszla w ta Sobote na nabozenstwo sabatowe – choc tak bardzo potrzebowalem wsparcia jej obecności.
Ja tak przeprowadzilem to kazanie, ze wilk był ( bezmyślnie ) zaspokojony, zas owca cala – unikając losu kozla ofiarnego.  
Kiedy skończyłem kazanie – większość zboru płakała. Zaraz  po moim zejściu z mownicy, otoczyli mnie, sciskali, plakali. Tylko Claudiu Popescu, Monika Jantos Erazo, Stanislaw i Beata Sleszynscy w tym uczuciowo emocjonalnym pojednaniu nie uczestniczyli. Moja zona tez nie, by jej nie było w kaplicy.

Co wiecej, składając oficjalny formalny wniosek o uchylenie wyroku wykluczenia mnie z kościoła, jak idiota zdal by się na laske – nie Boga, a ludzi, pastorow Zarzadu Irish Mission.
Wybacznie – jesli kogos oburze swym twierdzeniem:
Boza laska jest calkiem inna od łaskawości Panow pastorow, nie tylko z Irish Mission, ale rowiez z Unii british, KADS w Polsce.
Boza laska pokojowemu pojednaniu zwasnionych stron sluzy, wedlug zasady „zlo dobrem zwyciezaj”  
Laska pastorow Kosciola Adwentystow Dnia Siodmego/Adventits Church sluzy tylko zasadzie: „dziel i rzadz”.
W Polsce już te łaskawość pastorow, wypróbowałem w sprawie samowolnego skreślenia mnie z Listy zborowej ( tym samym z listy Kosciola ) przez pastora Wieslawa Szkopinskiego. Zamieszany w caly ten przekręt jest obecny dzis Sekretarz Glownego Zarzadu KADS w Polsce pastor Marek Rakowski – czyli nie mam szans by wyjaśnić okoliczności odmowy uchylenia wyroku linczu pastora W. Szkopinskiego. Tym bardziej, ze przeklęty duch przekory, natchnął Andrzeja Sicinskiego, aby wlasnie z Markiem Rakowskim zredagowac nowe wydanie Prawa Zborowego – już się z nim zapoznałem; ale nie mam czasu wysłać „pytania wątpliwości” do redaktorow najnowszego wydania Prawa.
Zas jakość łaskawości pastorow Irish Mission, moglem doświadczyć, nie tylko ich brakiem uczuc wobec mojej samotności wieloletniego banity ( wyrażającego swój bol również na stronach tego blogu ) , ale również w bezczelnej obludnej  postawie pastora Weiersa Coetsera, który oskarżając mnie w trakcie procesu Grudzień 2013r. oskarżył, iż nie zmieniłem swojej wrogiej konfrontacyjnej postawy nawet po spotkaniu z nim dwa tygodnie wczesniej przed procesem, w którym to spotkaniu pastor Weiers ( jakoby ) stworzyl warunki  ku pokojowemu pojednaniu się ze zborem.
Przypomne wiec, ze na tym spotkaniu, w obecności pastora Weiersa, Stanislaw Sleszynski twierdzil, iż mojej małżeństwo już od daty slubu nie było wazne w oczach Boga, zas Mariusz Wojcik, najpierw przyznal ze nie zna prawa, a potem odmowil mojej propozycji: Mariusz napisz na kartce co wedlug ciebie zlego mi uczxyniles, a ja napisze co wedlug mnie ja Tobie zlego uczyniłem – a potem wspolnie z pastorem Weirersem obgadamy sprawe, aby stworzyc platforme do pojednania się.   

Gdybym wiec złożył oficjalny formalny wniosek o uchylenie wyroku wykluczenia, wtedy zarząd Irish Mission spotkalby się ze mna, by zakpic z mych praw, z mego bolu, z mych uczuc; by potem twierdzic iż spotkali się ze mna „w duchu pokoju” – ale ja okazalem brak szacunku do autorytetow kościoła.


Czytelniku zwroc uwage, ze w Prawie Zborowym ( również w tym zredagowanym przez Andrzeja Sicinskiego - m.in. wykładowcę prawa w Wyzszej Szkole Teologiczno Humanistycznej  w Podkowie Lesnej; być może zmienila nazwe ) nie ma nakazu prawnego, aby procesy sadownicze protokolowac  - by ukarany miał mocne weryfikacyjne podstawy do zlozenia odwolania się od wyroku )
Proszę pamiętać, ze taki wykladowca prawa Andrzej Sicinski, jako pastor musi wierzyc, iż brak prawnego wymagania protokolowania procesow sadowniczych – by była zachowana „czarna na białym” prawda wydarzen tegoz procesu – Bog sprawiedliwości i prawdy, błogosławi jako godne do naśladowania, również przez sady swieckie ( alez by się ucieszyli komuniści i… PiS )
Wiec na jakiej podstawie bym udowonil, ze proces sadowniczy w Grudniu 2013r, - wraz wyrokiem wykluczenia był sprawiedliwy, z szacunkiem do świętości prawdy?   

Ale Bog pod występujący pod postacia Ducha Swietego natchnął mnie abym nagrywal przebieg tego procesu za pomoca ukrytego dyktafonu… również by teraz trojka: Renata i Mariusz Wojcikowie oraz Goska Geslak, mogli sobie przypomniec jego przebieg, i ich niecny udzial w nim. Żeby to przypomnienie wpłynęło na ich pozytywne uczucia wobec moego pokojowego gestu pojednania.
Jeśli nie zareaguja – będzie dowod, iż ich uczucia to tylko pycha, próżność i duma.
Co ciekawe, pycha próżność i duma nie staja na przeszkodzie wierzenia w istnienie Boga.

     





 
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz