O mnie

Moje zdjęcie
Londonderry, United Kingdom
adres: happybodzio@interia.eu , jestem Polakiem, wykluczony z instytucji kościelnej globalnego KADS Seventh-day Adventist Church copyright: Bogdan Szczesny - Bury

czwartek, 13 marca 2014

Chronologia wydarzeń od daty mojego ponownego kaplicy zboru w Londonderry aż do zabronienia mi przychodzenia do niej na nabożeństwa sabatowe.



Przedstawieniem chronologii wydarzeń  jest ważnym elementem do zrozumienia sekciarstwa mającego miejsce podczas zebrania sądowniczego z data 14.12.13r. (  Proces Grudzień 13r. )   Pozwoli również dostrzec elementy przemocy mobbingu w lokalnym zborze w Londonderry, którego finałem był Proces Grudzień 13r. ( w rzeczywistości ten mobbing jest i będzie nadal stosowany…  zależnie od reakcji pozostałej 17 milionowej rzeszy adwentystów Dnia Siódmego wobec faktu, że zmuszeni sa traktować moja osobę jako zdrajcę duchowo moralnych wartości Chrystusa, nie potrafiąc przy tym udowodnić – nad podstawie racjonalnych, pozbawionych oszczerstw – dowodów, że zostałem wykluczony z globalnego Seventh-day Adventist Church zgodnie regulaminowymi  kryteriami kwalifikacji duchowych, a nie na podstawie osobistych odczuć grupy członków zboru w Londonderry!

Zapraszam do zapoznania się z chronologią.
Sobota 19.03.11r. Zebranie Sądownicze pod przywództwem Przewodniczącego Irish Mission pastora Davida Neal.  
W czasie Procesu Marzec 11r. nikt z jego uczestników nie przedstawił dowody – konkretnie odnoszące się do ogólnych zarzutów przedstawionych mi w liście pastora Davida Neal z datą 15.10.10r. ( pół roku wcześniej przed rozpoczęciem procesu! ),  ba! nawet o nich nie wspomniano!
( post 138 )
A mimo to Przewodniczący Irish Mission skazał moja osobę zapowiedzianym wyrokiem – i to w możliwie najsurowszym wymiarze kary! Tym samym twierdząc przed opinią publiczną KADS, że udowodniono mi zarzucane mi przewinienia! ( post 126 ) [i]
Przed procesem  Marzec 11r. napisałem do pastora David Nela cztery proceduralne żądania, do jakich ma prawo oskarżony  wobec swego prokuratora i  sędziego w jednej osobie . ( post 127 ) Domaganie oskarżonego jeszcze przed procesem  zignorował milczeniem – gdyż odpowiadając na nie, musiałby przyznać, że sam złamał 9-te Przykazanie Dekalogu [ii], a także regulaminy  Seventh-day adventist Church odnośnie przyjmowania do zboru na podstawie Listu Zborowego/Letter od transfer[iii] . Musiałby przyznać, że wiadome mu było, iż zbór stosował wobec mnie kary dyscyplinarne przed zapowiedzianym zebraniem sądowniczym – tym samym Przewodniczący Irish Mission doskonale wiedział, że zbór, razem z jego podwładnym pastorem Claudio Popescu , złamał regulamin Seventh- Day Adventist Church,  który sam mi zacytował w swym liście, cytuję:  Prawo Kościoła pozwala potępić osobę tylko na zebraniu sądowniczym ( post 123 )
Tak więc, zorganizowanie zebrania sądowniczego z data 19.03.11r. ( Proces Marzec 11 ) nie służyło dla ujawnienia PRAWDY odnośnie przyczyn konfliktu w zborze w Londonderry, ale ukryciu dowodów, że Przewodniczący  Irish Mission pastor David Neal, jego podwładnego pastor Claudio Popescu i zbór w Londonderry  wieloletnie notorycznie popełniali czyny – które według obowiązujących regulaminów Seventh-day Adventist Church uznane są za karygodne! [iv]  Takie postępowanie w kodeksie karnym nazywa się Mataczeniem prawdy faktów dowodowych w sprawie – i powinno być surowiej u karane, od przewinień, które miały być ukryte przez to mataczenie!
Szczególnie w społeczności, gdzie fundamentalnym moralnym zobowiązaniem wszystkich wspólwyznawców Seventh-day Adventist Church jest czcić Boga duchem i.... Prawdą! .

Przewodniczący Irish Mission również doskonale sobie zdawał sprawę, że podejmując czynności - jawnie przed swym podwładnym i zborem,  a służące do ukrycia ich przewinień -  zamiast kształtować charakter
„powierzonej mu owczarni” na wzór Pana Jezusa Chrystusa[v] , ugruntowywał w niej negatywne uczucia do mojej osoby! Tak następowała eskalacja  grupowego uprzedzenia do jednostki – klasyczny przypadek przemocy mobbingu w sferze wolności sumienia, stosowanej w środowisku „studiującym” Pismo Święte; w tym przypadku  w Seventh-day Adventist Church..
I  któż zaprzeczy, że postępowanie Przewodniczącego Irish Mission pastora Davida Neal  zasługuje tylko na jedno ocenę:  potęgowanie    confrontation  aggressive behaviour członków zboru w Londonderry wobec mojej osoby, w celu zmuszenia mnie - „obiektu grupowego zgorszenia”  do opuszczenia Seventh-day Adventist Church?  Że pastora Davida Neal   hostility confrontation  aggressive behaviour  ( wrogie, agresywne konfrontacyjne zachowanie )  wobec mojej osoby, jest również wrogie moralnie wobec tego co pisała E. White w „Duchu Proroctw”, przytoczonym  w Prawie Zborowym stronach: 229 – 234!? ( post 95 )
I któż zaprzeczy, że moje powyższe oskarżenie o osobie Przewodniczącego Irish Mission, później potwierdził jego następny podwładny pastor Weires Coetser w okresie 12.10.13r. – 25.01.14r.?
Mając świadomość istnienia wrogości zboru w Londonderry przeciwko mojej osobie [vi], po zebraniu sądowniczym z datą 19.03.11r. , również to, że te wrogość podniecił najwyższy urzędnik w Irish Misision - tak, że nie mam już do kogo zwrócić się o pomoc; zdecydowałem się przestać przychodzić na nabożeństwa sabatowe do kaplicy w Londonderry.  Podczas mojej dobrowolnej banicji,  przez 2 lata i 7 miesięcy Przewodniczący Irish Mission nigdy nie skontaktował się ze mną – następny ewidentny dowód, że przeprowadzając Proces Marzec 11r. kierował się tylko jednym celem  - wymuszenie uczuciowo emocjonalne na mojej osobie, abym opuścił Kościół Adwentystów Dnia Siódmego – którego właścicielem jest sam Bóg; nie pastor David Neal, adwentyści Dnia Siódmego z Londonderry, adwentyści Dnia Siódmego z pozostałych zborów - którzy swoimi reakcjami na ujawniona prawdę w moim blogu, pod swoim nazwiskiem lub anonimowo ( ale nie przed Bogiem! ) dowodzą, że samo grupowe uprzedzenie grupy członków Seventh-day Adventist Church, już kwalifikuje do uzyskania wykluczenia jednostki z tego Kościoła. 
Tymczasem to Bóg – przez wyznaczone kwalifikacje moralne – decyduje kto zasługuje na przyjęcie do Jego Kościoła, a kto na wykluczenie, zawieszenie w prawach.  W ten sposób chroni Kościół przed zalewem chamstwa, populizmu, bezdusznego formalizmu, sekciarstwa ideologii religii.

Przejdźmy teraz do chronologicznego przedstawienia wydarzeń, od mojego powrotu, aż do zabronienia mi przez pastora Weresa Coetsera przychodzenia do kaplicy ( taka kara nie istnieje w Seventh-day Adventists Church/KADS ! )

19.03.11r. – 12.10.13r. – okres mojej dobrowolnej banicji 

Sobota 12.10.13r.  Po raz pierwszy przybywam do kaplicy zboru w Londonderry po 2 latach i 7 miesiącach dobrowolnej banicji.  W kaplicy zastałem pastora Weiresa Coetsera . Podczas trwania nabożeństwa nikt nie zabronił mi swobodnie wypowiadać się ( dwukrotnie ) ;  również uczestniczyć w polskiej grupie szkoły sobotniej.
Po  nabożeństwie, z inicjatywy pastora Weiresa Coetsera,  miało miejsce krótkie spotkanie między nami - nie między zborem a moją osobą ;  tematem rozmowy była sytuacja w mojej rodzinie, czyli cudzołożny jawny związek mojej żony z Czesławem.  Do momentu mojego przybycia do kaplicy, od kilku miesięcy Mariola przyjeżdżała razem z Czesławem na nabożeństwa – mimo, że już w Maju 13r. listownie prosiłem zbór o ustosunkowanie się wobec tego patologicznego związku. ( w tamtym okresie Monika Jantos-Erazo, razem ze swoim mężem Luisem Erazo ( dziś studiuje „na pastora” w NewBold College )  pomieszkiwała trochę w moim domu, i ten stan rzeczy nie przeszkadzał jej –  znawczyni i piewczyni Ducha Proroctw. Ileż razy Monika przytaczała go przeciwko mojej osobie, nie podając przy tym konkretnych moich negatywnych postępków. Ja tymczasem podałem konkretny – codzienne przebywanie Czesława w moim domu z moją żoną w jej obecności! ). Tymczasem Renata Wójcik, w  odpowiedzi na mój wspomniany  list do zboru,  oskarżyła mnie, że to ja w Polsce ( przed przyjazdem do Londonderry ) żyłem w cudzołożnym związku z Mariolą; zaś fakt, że napisałem do mojej żony  tzw. List Rozwodowy, stał się usprawiedliwieniem dla mojej żony, by mogła gościć w moim domu  Czesława. Takie wieloletnie stronnicze nastawienie zboru wobec mojej osoby, również w sprawie sytuacji mojej rodzinie, musiało skutkować  bolesny uczuciem  – dla ich próżności i dumy,  gdy swym niespodziewanym  przybyciem do kaplicy w dniu 05.10.13r, rozwaliłem im przyjemność w celebracji nabożeństw sabatowych razem z parą: moja żona z Czesławem . Jakże musiała zaboleć  ich pycha wiary nasze – nie twoje Boże wartości moralne decydują co w kaplicy w Londonderry uchodzi za uświęcone, a co za potępione przez… Ciebie[vii]  , gdy swoim wjazdem samochodem na parking kaplicy, zmusiłem żonę i Czesława do odwrotu wprost z jego placu! Nawet nie wysiedli z samochodu Czesława ! Godzinę później, podczas szkoły sobotniej w polskiej grupie, wściekły na mnie Mariusz Wójcik, na dzień dobry powiedział  do mnie  krotko: „facet żebyś czasem nie rozrabiał, bo cię z stąd wyniosą”.  Czesław to przyjaciel Mariusza, nocował w jego domu, gdy  w dzień  jadał, prał gacie w moim domu na Lisnavar… )
Moją rozmowę z pastorem Weiresem  tłumaczyła  Renia – jedyny świadek  naszej rozmowy. Tłumaczyła niezbyt precyzyjnie ( czytaj cenzorsko -  gdy pojawiające się w rozmowie informacje , w wyniku poruszanych spraw, ujawniały jej i innych członków złe postępowanie ).  Kiedy pastor Weires odmówił mi udzielenia natychmiastowej pomocy w uświadomieniu mojej żonie, jakie dyscyplinarne konsekwencje, w KADS i w Niebie, ponosi osoba żyjąca w cudzołożnym związku[viii] - powiedziałem mu wprost, że nie ma osobowości prawdziwego pasterza Chrystusa. Pasterz Pana charakteryzuje się  zatroskaniem o wieczną przyszłość mojej żony – wystarczy by „dziś” umarła, żyjąc z cudzołożnym związku,  i raz na zawsze zaprzepaści szansę oddziedziczenia Królestwa Niebios. Pasterz Chrystusa zabiega również  o zdobycie pasterskiego zaufania męża, zdradzanego przez żonę – jeśli chce skutecznie pozytywnie wpływać na jego zachowanie w zborze; mając świadomość, że mąż wie, iż on pasterz wie, że zdradzany mąż wie, że pasterz wie o cudzołożnym związku jego żony, ba! że zgadza się, aby ona przyjeżdżała z kochasiem na nabożeństwa sabatowe, którym  on –pasterz, „duchowo” przewodniczył! .
Bóg nigdy nie narzuca człowiekowi swych rad w sposób autorytatywny. Najpierw zabiega o zdobycie zaufania do swojej osoby i swego zakonu duchowo moralnego.  To wskazuje, że każdy pastor, który wobec szeregowego współwyznawcy Kościoła Bożego zachowuje się sprzecznie z wyżej wskazany postępowanie Boga wobec człowieka – nie jest w jedności duchowej z Bogiem; nie reprezentuje „zwierzchności” Boga. Jest uzurpatorem władzy duchowej – samowolnie lub za wiedza i zgoda pastorskich struktur tego Kościoła. Podlega karze Prawa Zborowego[ix]

Sobota 19.10.13r. wyjazd zboru do Dublina. Nie byłem na nabożeństwie w kaplicy w Londonderry.

Sobota 26.10.13r. Dopiero po raz drugi po banicji przybywam do kaplicy na nabożeństwo sabatowe. Pastor Weires  jest nieobecny - usługuje w innym zborze.   To właśnie na tym spotkaniu Stanisław Śleszyński  dwukrotnie oświadcza przed zborem:  że nadal obowiązuje kara z Procesu Marzec 11 odnośnie zabronienia mi wypowiadania się na nabożeństwach. Pierwszy raz powiedział to w 20 minucie nabożeństwa z mównicy zborowej; drugi raz:  w drugiej godzinie nabożeństwa, podczas studium biblijnego  Trzynaście minut wcześniej ( czas nagrania: 1godz. 47min. 56 sek. ) , tuż przed rozpoczęciem studium biblijnym , zaproponowałem, aby tłumaczono wypowiedzi na szkole sobotniej, uzasadniając: Osoby tłumaczące na różne języki pokój czynią - ponieważ umożliwiają wzajemne zrozumienie się między dziećmi Bożymi.  Po przetłumaczeniu moich słów przez Renatę Wójcik, Irlandczykom spodobało się moją propozycja. Jednak  Stanisław jako prowadzący szkołę sobotnią, zbył milczeniem moja uwagę i przyjazną akceptacje uczestników studium Słowa Bożego.  11  minut później – tyle gadał Stanisław  ze swoich notatek, z pozycji nauczyciela – oficjalnie zabronił mi wypowiadania się na szkole sobotniej, ! Gdy zwróciłem się o wyjaśnienie do Renaty Wójcik – jako starszy zboru, pod nieobecność pastora, była zobowiązana przed Bogiem pełnić urząd przywódcy zboru ( nie Stanisław ), odpowiedziała: „ja zapomniałampoinformować Cię o kontynuacji tego zakazu. Kiedy spytałem się Stanisława, czy nie boi się konsekwencji swego samowolnego karania współwyznawcy Seventh-day adventist Church, odpowiedział: yes Bogdan, yes , nie boje się konsekwencji . To samo potwierdziła Renata Wójcik. Tymczasem Mary Mc Nally, zbulwersowana  zachowaniem Polaków wobec mojej osoby, wyszła ze studium  ( w tamtym czasie uczuciowo – nie zasadowo, „współczuła” mi, widząc moją żonę przyjeżdżającą razem  z Czesławem na nabożeństwa sabatowe ) Swoje poparcie dla mnie, również potwierdziła po zakończeniu nabożeństwa, w holu, w momencie gdy wychodziłem z kaplicy : „Bogdan to nie twoja wina, wiem, że Polacy nadal zabraniają Ci się wypowiadać „ ( czas nagrania: 2 godz. 43 min. )
Tak więc , nie moja osoba,  po moim powrocie z banicji, stworzyła sytuację  confrontation w Świątyni Pana na nabożeństwach sabatowych, ale Stanisław Śleszyński , wykorzystując słabość moralną próżnej Renaty Wójcik, która pełnił obowiązki starszego zboru, nie mając mocy pobożności do wypełnienia duchowo moralnych kwalifikacji tego urzędu, jakie wyznaczają regulaminy Seventh-day Adventist Church.
Gdyby się znalazł jakiś malkontent , twierdzący, że  w tamtym momencie  Renaty: „ja zapomniałam Cię uprzedzić ” było jedynie  błahym przewinienie starszego zboru, to przypomnę słowa Przewodniczącego Irish Mission, jakie napisał do mnie w liście z data 15.10.10r. by uzasadnić swoją decyzję  ukaranie mojej osoby, .  ( post 123 )
Pastor David Neal  napisał;
Pracuję ze zborem Londonderry, by pomóc mu  konsekwentnie postępować zgodnie z instrukcją kościoła( Manul Church Seventh-day Adventist Church/Prawo Zborowe na terenie KADS w Polsce.) Prawo Kościoła pozwala potępić osobę tylko na zebraniu sądowniczym.
Tak więc po moim powrocie na nabożeństwa sabatowe – ponownie, jak to wielokrotnie miało miejsce przed Procesem Marzec 11,  Renata Wójcik i Stanisław Śleszyński  złamali regulaminy Kościoła w brzmieniu:  Prawo Kościoła pozwala potępić osobę tylko na zebraniu sądowniczym , w momencie, gdy stosowali sankcje dyscyplinarne ; ewidentny lincz zgorszonej grupy wobec jednostki, dokonany w poczuciu bezkarności dyscyplinarnej – przed KADS i samym Bogiem!
Ponieważ adwentyści Dnia Siódmego, pokroju Renaty Wójcik i Stanisława Śleszyńskiego, są pozbawieni pokory – owej siły moralnej, pozwalającej dobrowolnie przyznać się do winy, okazać skruchę i  przyjąć z godnością konsekwencje swoich przewinień; dlatego naturalną konsekwencją – w cyklu przyczynowo skutkowym –  musiało być  pojawienie się  w zborze w Londonderry
confrontation  - ale już z aggressive behaviour osób czujących przerażenie przed bólem skanowania swojego złego postępowania wobec Boga i bliźniego swego. Tymi osobami byli/są  członkowie zboru w Londonderry – przecież nie ja, mający szczęsną świadomość , że przez postępowanie Renaty Wójcik i Stanisława Śleszyńskiego,  otrzymałem moralne prawo do domagania się sprawdzenia prawidłowości prawnej w przeprowadzonym przez Przewodniczącego Irish Mission pastora Davida Neal, procesie sądowniczym z data 19.03.1r. ( Proces Marzec 11r )! Szczęsną – bo pozwalającą uniknąć oskarżeń: nadal w swym sercu  chowam urazy do swych braci w Londonderry, po powrocie z dobrowolnej banicji.

Wracając do chronologii wydarzeń , zmierzających od ukarania mojej osoby  zawieszeniem w prawach współwyznawcy Seventh-day Adventist Church  ( Proces Marzec 11r ) , do najwyższej sankcji dyscyplinarnej, stosowanej w tym Kościele, czyli : wykluczenie. ( Proces grudzień 13r. )

Najpierw w Sobotę 26.10.13r. – na nabożeństwie Stanisław Śleszyński wraz Renata Wójcik samowolnie  nakładają na mnie sankcje dyscyplinarne; czyli bez  zorganizowania  zebrania sądowniczego, na którym mógłbym odpierać stawiane mi zarzuty.


Dopiero potem w Niedzielę 27.10.13r. – pastor Weires Coester  esemesowo proponuje mi spotkanie tzw. pierwszą „wizytę pasterską” na która a priori przynosi pisemne oświadczenie  z datą 28.10.13r.
( dwa dni po incydencie samowolnego karania mojej osoby ) , w treści której, oskarżył mnie o
confrontation  aggressive behaviour na dwóch dopiero co obecnych przeze mnie nabożeństwach – oczywiście nie podając konkretów: wobec kogo, jak, gdzie i kiedy., bez wyjaśnienia a posteriori przebiegu wydarzeń na nabożeństwie z data 26.10.13r.; od choćby przez zapoznaniem się ze zdaniem … Mary! Sic!

Czwartek  31.10.13r. Na spotkanie przyszedł bez tłumacza – mimo że prosiłem o jego obecność
( esemses dnia 30.10.13r. godz.08:03. Wspominałem również o tym na początku spotkania,
( czas nagrania: 1min. 56 sek. )
Na tym spotkaniu wręcza mi swój oszczerczy w treści  list z datą 28.10.13r.( post 83 )  Ja również wręczam mu swoje pisemne żadanie, aby pisemnie udowodniono, że nałożone kary na moja osobę podczas Procesu Marzec 11r. były zgodne z regulaminami prawnymi i moralnymi Seventh-day Adventist Church.
Swoje pisemne domaganie się wyjaśnienia okoliczności, redaguję w odpowiedzi na odnowienie egzekwowania kar, ustawionych właśnie na Procesie Marzec 11r.( post 83 )  
31.10.13r. – 14.12.13r. w tym okresie zbór w Londonderry, pod przywództwem pastora Weiresa Coetsera egzekwuje wyrok z Marca 11r. – mimo, że nie wypełnili mojego żądania  weryfikacji okoliczności nadania mi tych kar!  Tak jak pod przywództwem pastora Claudio Popescu , tak teraz pod przywództwem pastora Weirersa Coetsera ( w obu przypadkach pod zwierzchnictwem Przewodniczącego Irish Mission  pastora Davida Neal ) następuje wzrost eskalacji 
confrontation  aggressive behaviour członków zboru wobec mojej osoby , w ich grupowym zgorszeniu się moja osobą.  Przez cały ten okres czasu, na wszystkich nabożeństwach bezwzględnie  milczę ( nagrywając przebieg nabożeństw  ukrytym dyktafonem – na wszelki wypadek pomówienia o złamanie zakazu cenzury ! ) Oczywiste jest, że przed lub po nabożeństwie  witałem się lub żegnałem  z  jego uczestnikami, w przerwie rozmawiałem zagadnięty przez innych, lub proszący o coś pastora lub Renatę Wójcik.  ( np. nagrywana rozmowa z Renatą  i Gośką w przerwie nabożeństwa w Sobotę 23.11.13r.  ) Do tej pory nigdy nie mogłem użyć swoich nagrań jako obrony materiał dowodowy, gdyż nigdy nie przedstawiono mi konkretnych – wobec kogo, kiedy, jak – przykładów mojego rzekomego  confrontation  aggressive behaviour.
A przecież podstawowym obowiązkiem ławy sędziowskiej jest zmuszenie prokuratorów, aby  przedstawili dowody, potwierdzającą zasadność ich oskarżenia – by mieć pewność, że zarzuty nie są karygodnym pomówieniem.   Tak jak podczas Procesu Marzec 11r. ( patrz posty: 128, 134 i 138 ) nie spełniono powyższego warunku Kodeksu Postępowania Karnego – obowiązującego w jakimkolwiek prawie szanującego się społeczeństwa, a na podstawie którego prowadzi się procesy sadownicze; tak również w podobny sposób złamano procedury powyższego Kodeksu, podczas Procesu Grudzień 13r. ( w przyszłym poście: Sprawozdanie – minuta po minucie – z Procesu Grudzień 13r . na podstawie nagrania z ukrytego dyktafonu )  
Każdy adwentysta Dnia Siódmego – jeśli rzeczywiście wierzy, że Seventh-day Adventist Church jest własnością Pana Jezusa Chrystusa, powinien  domagać  się by mieć prawo do upewnienia się, że z KADS nie została wykluczona ani jedna osoba na podstawie karygodnego pomówienia! [x]  Tak jest w świeckich praworządnych państwach !
O tej wspaniałej  proceduralnej zasadzie – dla zachowania sprawiedliwości i prawdy,  pisała E. White;
co zacytowano w…. Prawie zborowym; Rozdział:. Zasady Karności Kościelnej ( patrz: post 95 )

Sobota  09.11.13r. pod nieobecność pastora Weiresa, Stanisław Śleszyński,  jako pierwszy z adwentystów Dnia Siódmego z Londonderry, podczas nabożeństwa sabatowego  grozi mi wezwaniem policji. ( patrz post 78 ) W tym czasie również moja żona skarży się policji, że ją niepokoję swoja obecnością  w pobliżu naszego mieszkania, w którym żyje z Czesławem – za wiedzą i zgodą pastora Weiresa Coetsera.  To jest okres, w którym podjeżdżam na krótka chwilę pod mój dom, by móc wysłać pastorowi Weiresowi i Renacie Wójcik ( przecież pełni urząd starszego zboru ) esemesas: Czesław nadal przebywa w  domu rodziny Szczęsny-Bury, widzę, jak po powrocie z pracy ,  w nim bierze kąpiel, robi sobie jedzenie ( post 86 )

Środa  27.11.13r.godz.18:25  – pastor Weires Coetser , powiadamia mnie esemesem , że w najbliższą sobotę zostanie zorganizowane zebranie o charakterze sądowniczym, cytuję:
Przypomnienie, że będziemy dyskutowali ( zachowując moralną ? )  czujność w zborze podczas zebrania sadowniczego, w Sabbath po popołudniu. Masz prawo, zaprezentować  wobec członków…. ( nie podano co mam zaprezentować )  . Około 10 do 15 minut. Następnie zbór będzie potrzebował podjąć decyzję.  Nie będę odpowiadał  na twój list, ponieważ  wspomina sprawy, w których nie uczestniczyłem. Nie jestem też zadowolony , by wejść  z tobą w dłuższa debatę. Ten list napisałem do ciebie, aby wskazać ci co jest ważne, co ( należy )  omówić.
Esemesem – nie oficjalnym listem! ( dlaczego ? – za chwilę wyjaśnię )
Tak więc dopiero po miesięcznym egzekwowaniu wyroku, następuje zebranie sadownicze, na którym mam przedstawić swym oskarżycielom dowody, że nie jestem wielbłądem!
Pastor Weires Coetser o zebraniu sądowniczym
celowo powiadamia mnie w formie esemesu – nie oficjalnym listem; by nie pozostawić śladu łamania przez siebie regulaminów Seventh-day Adventist Church. Prawdopodobnie, w momencie wręczania mi listu z data 28.10.13r. z grożącymi dyscyplinarką „odkurzonych” kar, nie zdawał sobie sprawy, jak w głębokim grupowym zgorszeniu był pogrążony zbór przeciwko mojej osobie[xi]; zgorszenie, które później i jego pogrążyło, gdyż  zmuszony był je potęgować,  ukrywając  karygodne w przeszłości postępowanie swego przełożonego Przewodniczącego Irish Misison .  Zamykając mi usta – widząc, że nie reaguję  confrontation  aggressive wobec tej szykany, ale dobrowolnie je przyjmuję dla uniknięcia zaognienia konfliktu ( podobnie jak np. w przypadku zakneblowania mi ust i innych szykanach ) – liczy, że z biegiem czasu zbór złagodniej w swym postępowaniu wobec mojej osoby. Nie przewidział jednak – podobnie jak jego przełożony pastor David Neal, jak głęboko zakorzenione jest grupowe zgorszenie zboru wobec mojej osoby, wynik wieloletniej pracy pastora Claudio Popescu, za wiedzą i zgodną – a nawet współudziałem Przewodniczącego Irish Mission . Oczywiście najwięcej przyczynił się duch niezgodny przeciwnika Boga - szatan.
Tolerowanie braku dyscypliny zasad moralnych  w  organizacji, jakiej jest Kościół, z jednoczesnym dozwoleniem na kierowanie się uczuciami o emocjami w ocenie co dobre a co złe, musi skutkować głębokim grupowym zgorszeniem  - potem przemocą mobbingu w kościele
Takie zgorszenie miało również miejsce gdy przybyłem do Londonderry. Wtedy „obiektem” zgorszenia był…. Stanisław Śleszyński.  Mając tego świadomość, ( ale brak pełnego doświadczenia w tej materii ) wygłaszając kazanie z mównicy zborowej, zaprosiłem Stanisława, aby cytował po angielsku fragmenty biblijne, które wykorzystałem w swym wystąpieniu.  ( jego pomoc była zbyteczna – ale stwarzała okazję do wpojenia członkom zboru wartości moralnych które pomagają przed zgorszeniem się bliźnim swym . W ten sposób, mając  ( wtedy ) poważanie w zborze, swoje usługiwanie Słowem Bożym, wykorzystałem, by „pokojowo” wskazać zborowi , że  w oczach Boga każdy  zasługuje na uczestnictwo w pracy w dziele ewangelizacji….. Nie opinia grupy, ale osobiste kwalifikacje powinny decydować o  pozwalaniu lub zabranianiu w czynnym uczestnictwie w nabożeństwie sabatowym. Niestety, skłonność do grupowego zgorszenia, skutkowało przeniesieniem tego zgorszenia z osoby Stanisława na moja osobę ( po błyskotliwej „polityce” Beaty Śleszyńskiej, w której nakłonienie pastora Claudio Popescu do zakneblowania mi ust, grało znaczącą rolę ). Ponieważ ja nie „politykuję” w Kościele Bożym, dla zdobycia populistycznego wpływu na tłuszczę kierująca się uczuciami – a nie regulaminami zakonu Bożego, musiałem się stać notorycznym obiektem zgorszenia; tym samym ofiarą przemocy lobbingu w sferze wolności sumienia. Mogłem oczywiście wyjść z Kościoła – wtedy przyznałbym się, że wszedłem do niego dla… politykowania! W rzeczywistości wstąpiłem do niego dla budowania swego zawierzeniu się Bogu ( to że istnieje wiedziałem już wcześniej ), przez kształtowanie własnego charakteru, przy trwanie przy zasadach moralnych Seventh-day Adventist Churc ,  w momencie z zetknięciem się   - twarz w twarz – z disruptive  hostility and confrontation  aggressive behaviour  ( zakłócające spokój, wrogie, konfrontacyjnie agresywne zachowanie ) tych adwentystów Dnia Siódmego, którzy weszli do KADS dla politykowania, znaleziona źródeł zarobkowania, zaspokojenia zapyziałej próżności.

Wracając do Środy 27.11.13r.
Proszę zwrócić uwagę na orzeczenie pastora Weiresa Coetsera:     Nie będę odpowiadał  na twój list, ponieważ  wspomina sprawy, w których nie uczestniczyłem. . Nie jestem też zadowolony , by wejść  z tobą w dłuższa debatę .  Chodzi oczywiście o domaganie się ode mnie przedstawienie mi dowodów, że sankcje dyscyplinarne – na które obecnie sam się powoływał, gdy powtórnie narzucił mi jej po 2latach i 7 miesiącach mojej nieobecności w zborze – były nałożone na moja osobę zgodnie z obowiązującymi regulaminami Seventh-day Adventist Church.  
Na moje oficjalne pisemne żądanie negatywnie odpowiada nieoficjalnym esemesem!  
Fakt, że „przywódca duchowy”  w tym samym oświadczeniu ( nieoficjalnym, bo w esemesie  – choć dotyczących oficjalnych skutków prawnych )  oświadcza, że nie będzie dochodził ( niewygodnej )  prawdy, by jednocześnie wspomnieć w nim o konieczności zachowania „czujności” (  dosłownie:  
we will discuss the church sensor ship ) nie można uznać za przypadkowe. Użycie sprzeczności – odmawiam w  dochodzeniu  do prawdy. ale nawołuję do zachowania „czujności”  przed np. kłamstwem było częścią świadomego socjotechnicznego przygotowania  do ideologicznego procesu skierowania zgorszonej grupy wobec jednostki, która nie podporządkowuje się ideologicznie, choć zachowuje cielesną dyscyplinę wobec narzuconego jej zakazu, by – według kryteriów wartości moralnych Boga,  nie być winnym wrogiemu rozpadowi  w lokalnym zborze Seventh-day Adventist Church.   
Czuwaj! Wróg nadchodzi ! – hasełka stosowane w PRL.
Tylko w grupie osób, która w imię wiary w istnienie Boga, pozwala  kierować sobą za pomocą uczuciowo  emocjonalnej  demagogii, populizmu  – bez kontroli wiary zawierzenia się Bogu, można stosować bezkarnie zasadę: „dziel i rządź”. Zwracam uwagę, że cała sprawa dzieje się w środowisku, w którym obowiązuje Chrystusowa zasada:  Wtedy ( Chrystus )  im odpowie tymi słowy: Zaprawdę powiadam wam, czegokolwiek nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, i mnie nie uczyniliście. I odejdą ci na kaźń wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego.( Mat.25: 45-47 );
najskuteczniejsza jako antidotum  – dla szanujących Chrystusa przez zawierzenie się Mu i Jego naukom  – na zapobiegnięciu  stosowania przemocy mobbingu grupy wobec jednostki.
 

Ps. Na tym spotkaniu raz na zawsze zabroniłem pastorowi Weiresowi Coetserowi w mojej lub zboru obecności podejmować temat związkowi  mojej żony z Czesławem. Prymitywny acz sprytny przez swój  prymitywizm pastor Weires Coetser, moje duchowe – nie rogacza , zaangażowanie w odratowaniu mojej żon y dla wartości moralnych Chrystusa, próbował wykorzystać dla sprawy ukrycia stosowania przemocy mobbingu wobec mojej osobny, m.in. przez jego przełożonego z Irish Mission pastora Davida Neala. Chciał stworzyć pozory, że kierując się irracjonalnymi uczuciami do żony ( zazdrość ) nie kieruje się racjonalnymi powodami w dążeniu do ujawnienia prawdziwych przyczyn konfliktu tak w zborze, jak w mojej żonie.  Właśnie w tym okresie przestałem jeździć pod mój dom w Lisnavar… by wysyłać do pastora Weiresa i Renaty Wójcik esemesowe potwierdzania, że Czesław nadal pomieszkuje w moim domu, zaraz po pracy ze śmietniska brać prysznic w moim domu, itd.
( ostatni esemes do pastora w tej sprawie był w dniu 16.11.13r. )

Sobota 30.11.13r.
1 - mimo, zapowiadanego the
business meeting ( zebrania sądowniczego ) po nabożeństwie, w kaplicy pozostało raptem 5 osób: Pastor Weires Coetser, Renata i Mariusz Wójcikowie, Stanisław Śleszyński i ja.  Nie było np. Mary Mc Nally – która tak bardzo sprzeciwiła się zachowaniu Stanisława wobec mojej osoby. Trudno więc w takich okolicznościach  spotkanie to nazwać  zebraniem sadowniczym ( lub jakimkolwiek innym zebraniem, po który cały zbór mógłby rzetelnie podjąć decyzje, zastosowania sankcji dyscyplinarnej. ( Następnie zbór będzie potrzebował podjąć decyzję ).   Proszę pamiętać, że dwa tygodni później, nie cały zbór – ale rada zboru, wykluczyła moją osobę  w Procesie Grudzień 14r. ; co jest niezgodne z  regulaminami Seventh-day Adventist Church.  Według Prawa zborowego (  rozdz. 13- Zasady karności kościelnej str. 243 ), oskarżony ma prawo do obrony przed całym zborem.  Przy okazji – w tym samym Prawie zborowym , na stronie 242 jest „jak byk”  napisane, że duchowni i zbory, nawet diecezje ( więc Irish Mission )  nie mogą ustalać kryteriów członkowstwa – więc również samego wykluczenia. Kryteria ustalają…. regulaminy Kościoła.  Oznacza to, że wszyscy członkowie zboru powinni znać ustalone kryteria członkowstwa – nie tylko pastor David Neal , nawet jeśli jest Przewodniczącym Irish Mission – bracia Ross Mc Aulay i Mariuszu Wójcik!
2 - Jeśli zbór razem ze swoim  pastorem Weiresem , odmówili wyjaśnienie okoliczności udziału zboru w Procesie Marzec 11r. , to powinni mieć zabronione odnawiać  kary tego procesu, przeprowadzone przez ten zbór. Powinni mieć zabronione wspominać „przewinień” jakie rzekomo popełniłem przed tym procesem, w charakterze oskarżycielskiego argumentu w nowym procesie ; powinni  w swych uzasadnieniach do podjęcia decyzji wykluczenia mojej osoby w nowym procesie ( Grudzień 13r. ) , skupić się na moim OBECNYM zachowaniu po powtórnym przybyciu do kaplicy.

Oświadczam, że przez okres 05.10.13r. – Proces Grudzień 13r. -  25.01.14r. nikt nigdy nie przedstawił mi zarzutów
disruptive and confrontation  aggressive behaviour , z  jednoczesnym podaniem konkretnych przykładów: „wobec kogo, kiedy i jak”! . To tak jakby ukarano kogoś na podstawie zarzutu;„ Jesteś mordercą” , nie podając „kogo, gdzie , jak, kiedy zamordował”; nie dokumentując w materiale sądowym, że dostarczono na proces dowody, potwierdzające, iż rzeczywiście zamordował!
Jako ukarany – wykluczony z Seventh-day Adventist Church, mam prawo od całej społeczności tego Kościoła domagać się, aby moim sędziowie, przedstawili dowody, że w swym powyższym twierdzeniu… kłamię!
To cały globalny Seventh-day Adventist Church jest zobowiązany moralnie – przed Bogiem i resztą społeczności świata, przedstawić dowody, że kłamię - twierdząc, że nigdy nie udowodniono mi winy przez podstawienie konkretnych dowodów! . Ja  – wykluczony tymczasem nie mam obowiązku dostarczyć dowody, że mówię prawdę. Ba! ja mam te świadomość, że jednak przedstawiając  te dowody – na swym  blogu, daję swym przeciwnikom sposobność do sądowej polemiki na temat  wiarygodności moich dowodów, tym samym odwracając uwagę od sprawy bezkarności przestępstw w KADS, których istnienie ujawniają mojej dowody.  Taki ze mnie głupiec.
3 – jeśli to zebranie miało charakter , nazwijmy go „rozpoznawczym” dla zdobycia materiału dowodowego do procesu Grudzień 14r. ( zebranie sądownicze z data 14.12.13r. ), to powinno być zachowane sprawozdanie z tego zebrania : co, kto, kiedy, wobec czego powiedział. Tymczasem, jak udowodni przedstawiona w następnym poście relacja z  zebrania sądowniczego z data 14.12.13r. podczas Procesu Grudzień 13r. nie zaprezentowano szerszemu gronu uczestników tegoż zebrania, to co mówiłem dla mniejsze grupy dwa tygodnie wcześniej, na zebraniu z data 30.11.13r. Przypominam raz jeszcze, że całego zboru nie było  na  obu zebraniach sądowniczych – mimo, że np. Mary Mc Nally tuż przed rozpoczęciem samego Procesu Grudzień 13r. domagała się od Rady Zboru, aby zapewniono mi  bezstronnego tłumacza - gdyż w ten sposób pokój uczynią, pozwalając lepiej wzajemnie się zrozumieć ! ( tak więc odpada usprawiedliwienie, że na Procesie Grudzień 13r. zabrakło reszty zboru, bo nie okazali zainteresowania w uczestniczeniu w nim ! )

Teraz zaprezentuję kilka migawek z zebrania z dnia 30.11.13r. ( które dwa tygodnie później, na Procesie Grudzień 13r., pastor Weres Coester „nad interpretował” jako „wizytę pasterską”,  w której udzielał mi wiele rad duszpasterskich” – a ja nadal nie poprawiłem swego zachowania, dlatego jest potrzeba wykluczenia mojej osoby z Kościoła.. )
---- Przez całe zebranie nikt nie przedstawił mi konkretnego złego zachowania w okresie od mojego powtórnego przybycia do kaplicy. Stawiano mi zarzuty z okresu przed Proces Marzec 11r. w trybie ogólnym, pozbawionym detali.
---- Zwróciłem uwagę pastorowi W. Coetserowi, że po usłyszeniu od Stanisława Śleszyńskiego donosu, że na nabożeństwie z data 26.10.13r. źle się zachowałem, powinien najpierw zbadać zasadność tego donosu, a nie od razu pisać do mnie list ( 28.10.13r. ), wręczony mi w dniu 31.10.13r. w którym  informuje mnie, że odnowiono mi kary dyscyplinarne.
 Przecież bracie Weires dopiero dziś ( 30.11.13r. ) zorganizowałeś zebranie sądownicze, mimo, , że od 26.10.13r. obowiązują mnie sankcje dyscyplinarne. Czy zachowałeś sprawiedliwości i prawdę gdy tak pochopnie mnie karałeś, na podstawie zarzutów Stanisława, mimo, że nie wyjaśniłeś – na uboczu – cała sprawę w spotkaniu ze mną ?  
Zaskoczony tym obrotem sprawy, pastor…. przyznał się do błędu! Wobec Renaty i Mariusza Wójcików ( Stanisław Ś. już opuścił spotkanie ) przeprosił mnie osobiście – ale nie wycofał z dalszego procesu zmierzającego do wykluczenia mojej osoby .
---- Stanisław Śleszyński, nie przedstawiając dowodów, że w okresie po moim powtórnym przybyciu, zachowałem się niewłaściwie, skupił uwagę obecnych na następujących  oszczerstwach:
a/ mój związek małżeński z Mariolą, od samego początku  był związkiem cudzołożnym 
b/ zbór w Pszczynie,  tylko po to aby się mnie pozbyć ze zboru, wysłał do zboru w Londonderry List Zborowy,  polecający moja osobę  do przyjęcia  ( byłem jedyny z przyjezdnych do Londonderry, który miał takie poręczenie od poprzedniego zboru – i jedyny, którego w zborze w Londonderry oskarżano, że źle się zachowywał w poprzedni zborze )
c/ moja córka Agnes w Polsce zachowywała wzorowo  jako córka, uczeń w szkole - nie dlatego, że była mi posłuszna , widząc jak szanowano mnie w zborze w  Pszczynie, ale dlatego, że była zbyt mała, by się sprzeciwiać swemu ojcu . Natomiast jej zmiana w zachowaniu po przyjeździe do Londonderry, nastąpiła  z powodu dorastania – a nie z utraty szacunku do swego ojca, gdy dostrzegła zborowe pogardzanie swym ojcem, wmawianie jej, że on źle postępuje, jest zbyt surowym rodzicem; zaś ( częstująca ją alkoholem ) babcia mówiła prawdę, że już w Polsce rozbił zbór w Tychach.
Wobec takiego confrontation  aggressive behaviour  Stanisława Śleszyńskiego wobec mojej osoby pastor Weires Coetser nie reagował dyscyplinarnym zawieszeniem  Stanisława w prawach członka Kościoła, w tym w uczestniczeniu w procsie przeciwko mojje osobie z pozycji m.in. sędziego!
----  Mariusz Wójcik, tak jak dwa tygodnie później podczas procesu Grudzień 13r., tak teraz zarzucał mi złe czyny z okresu dawno dawno dawno temu – tylko nie z ostatniego miesiąca po moim powrocie z banicji . By wyjaśnić z nim, czy zarzucane mi czyny są uznane przez regulaminy KADS za karygodne,   delikatnie wziąłem Mariusza w merytoryczne obroty ( nie było w mym interesie, w tamtym momencie „walić go prawem po głowie” ) , przyznał : ja dopiero teraz poznaję Prawo Zborowe.  
Wtedy ja odpowiedziałem: Bracie Mariuszu. Kocham Cie jak brata w Chrystusie, dlatego od zawsze namawiałem Cie, abyś poznał Prawo zborowe – byś,  był pewny, że nie  postępujesz wbrew woli Boga. E. White pisała, że każdy członek lokalnego zboru, jest odpowiedzialny za to co się dzieje w zborze.  Jest odpowiedzialny za to , czy zgodnie z kryteriami kwalifikacji duchowych – obowiązujących w Kościele Boga, jakim jest nasz KADS, ktoś zostaje przyjęty do  naszego Kościoła, ukarany w nim, lub wykluczony. Tak wiec Mariuszu, moje naleganie byś poznał regulaminy naszego Kościoła, uznaj za dowód miłości braterskiej, a nie jako krytykowanie , czepianie się ciebie.
Pastor Weires Coetser milczał jak zaklęty
---- po wyjściu Stanisława Śleszyńskiego, poprosiłem całą trójkę: Renatę i Mariusza Wójcików oraz pastora Weiresa Coestera do wspólnej modlitwy, za pomyślność rozwiązania konfliktu w naszym zborze.  Zaproponowałem, abyśmy  złapali się za ręce i każdy z osobna pomodlił się własnymi słowami. Po modlitwie, wykorzystując uduchowiona atmosferę, przedstawiłem propozycję: Mariusz – wypisz na kartce wszystkie przewinienia jakie mi uczyniłeś , ja zrobię to samo wobec ciebie; a potem poprosimy pastora Weiresa, aby z pozycji mediatora pomógł oczyścić konfliktowa atmosferę między nami, przez wspólne przeanalizowanie naszych wyznań swoich win wobec siebie. Proponuję, by takie spotkanie zorganizować w następną sobotę – jeśli to czasowo  pasuje tobie i pastorowi.
Mariusz Wójcik – w obecności swojej żony ( starszego zboru ) i pastora odmówił.
Wobec takiego confrontation  aggressive behaviour pastor Weires Coetser nie odmówił Mariuszowi udziału w Procesie Grudzień 13r. z pozycji mojego oskarżyciela i sędziego w jednej osobie
 Dwa tygodnie później, cała trójka uczestniczyła na zebraniu sądowniczym z data 14.12.13r. ( Proces Grudzień 13r. ), z pozycji oskarżycieli, sędziów, a nawet świadków.  Mariusz zarzucił mi, że obrażałem go w liście do niego z  Czerwca 12r. - na rok przed rozpoczęciem pisania tego blogu, .  Zamiast porozmawiać  ze mną na temat treści tego listu, przez półtora roku trwał w swym obrażaniu. Tego typu zarzut,  bez przedstawienia  treści tegoż listu, nie należy uznać jako oskarżycielski argument  przeciwko mojej osobie; raczej jako obrony argument, że Mariusz Wójcik - oskarżyciel, świadek oskarżenia, sędzia w jednej osobie nie powinien mieć prawa w uczestniczeniu w tym procesie w roli prokuratora, świadka i sędziego. Przypominam, że dwa tygodnie wcześniej Mariusz Wójcik, przyznał, że dopiero poznawał prawo  do którego odwoływał się, przyjmując urząd oskarżyciela, sędziego.  Warto zauważyć, że  Mariusz Wójcik swoja gadką na zebraniu sądowniczym z data 14.12.13r. dał mi moralne prawo do ujawnienia treści tego listu na moim blogu. W jego treści wytknąłem Mariuszowi   do tej pory tylko między nami, bez publiki  - jego przewinienia w okresie przed Procesem Marzec 11r. On zamiast przyjąć  jej jak mężczyzna, po babsku obraża się, by swoje uczucia pozwolić wykorzystać cwaniakom: pastorowi Weiresowi Coetserowi i Stanisławowi Śleszyńskiego, do wyeliminowania mnie w ujawnieniu prawdy o postępowaniu Przewodniczącego irish Mission pastora Davida Neal i Beaty Śleszyńskiej.  Wspomniani na tym blogu pastorzy z Irish Mission, a także Beata Śleszyńska, mają istny powód, by ukryć prawdę o stosowaniu przemocy mobbingu w zborze w Londonderry. Tym powodem jest… utrata pracy zarobkowej w Seventh-day Adventist Church. Mariusz Wójcik utrzymuje się z pracy z poza Kościoła – a mimo to naraża się Bogu dla biznesu pastorowe i  Beaty Śleszyńskiej.  Taki z niego roztropny adwentysta Dnia Siódmego.
Sobota 14.12.13r. – tuż przed rozpoczęciem zebrania sądowniczego ( Proces grudzień 13r. ) pastor Weires Coetser organizuje…. Wieczerzę Pańska.  Duchowo moralnym zadaniem , zawartym w organizowaniu tej uroczystości , nie jest celebracja uczuciowego „przeżywania” wzniosłości chwili przyjęcia Pana do swego serca – ale konkretne zasadowe:  Jeślibyś więc składał dar swój na ołtarzu i tam wspomniałbyś, iż brat twój ma coś przeciwko tobie, Zostaw tam dar swój na ołtarzu, odejdź i najpierw pojednaj się z bratem swoim, a potem przyszedłszy, złóż dar swój.
W nauce Boga, pragnącego, by wśród jego dzieci panowała miłość – mimo pojawiających się sytuacji konfliktowych ( których  nie można uniknąć, bo każde z dziecko jest na innym etapie dojrzałości duchowej ), dyscyplina prawno doktrynalno liturgiczna Jego Kościoła, służy tylko jednemu:  tworzeniu podstaw do pojednania zasadowe i emocjonalnego wśród jego dzieci.
To czyńcie na moja pamiątkę.
Świadomość, że mam przybyć na Wieczerzę Pańska – podobnie jak na zebranie sądownicze w charakterze oskarżyciela, sędziego -  powinna mnie zmusić do refleksji, czy  mam
disruptive  hostility and confrontation  aggressive wobec bliźniego swego, szczególnie wobec tego, którego mam oskarżyć i osądzić w imieniu Pana Jezusa Chrystusa.
Mając powyżej przedstawiona wiedzę w temacie Wieczerzy Pańskiej, zmuszony byłem ostrzec braci przez zbrukaniem „ciała i krwi” Pana Jezusa Chrystusa, w czasie uroczystości. Właśnie podczas tej uroczystości Wieczerzy Pańskiej, po raz pierwszy od nabożeństwa sabatowego z data 26.10.13r.  podniosłem rękę, ośmielając się dać znać,  że chcę przemówić wobec zboru. Podnosząc rękę, milcząco poprosiłem pastora Weiresa  o głos. Dał zgodę. Kiedy skończyłem, stracił panowanie nad sobą, wyrzucając mnie z uroczystości, grożąc przy tym wezwaniem policji ( czas nagrania: 21 minuta ).  Na kilka godzin przed zebraniem sądowniczym z wyrokiem wykluczenie z Seventh-day Advenmtist Church, wołał do mnie: nie chcemy cię tu więcej!. On już na kilka godzin przed procesem wydał wyrok. ( posty: 93 i 94 )  
Mimo wszystko, po tym incydencie, Mary Mc Nally – żona Rosa Mc Aulay,  trzy godziny później stawała w obronie moich praw do sprawiedliwego procesu! Ale ją nie wezwano na ten proces – mimo, że Prawo Zborowe wymaga, by cały zbór uczestniczył w procesie; a oskarżony mógł przedstawić dowody swej niewinności wobec całego zboru; mimo, że uczestniczyła w Procesie Marzec 11r. ( post 134 i 138 ) Po tym co gadał jej mąż Ross Mc Aulay na Procesie Grudzień 14r. jest prawdopodobne, że dziś Mary zmieniła swoje nastawienie wobec mojej osoby. Na tym polega „nieuświęcenie” klimatu w zborze, w którym króluje bezprawie – zamiast Pana Jezusa Chrystusa.

Przebieg Procesu – minuta po minucie – przedstawię w nastopnym poście.  Teraz ujawnię tylko , że na zebranie sądownicze 14.12.13r. przyniosłem list, w którym domagałem się, aby pastor Weires, wyjaśnił uczestnikom procesu, jakie złe rzeczy powiedziałem podczas uroczystości Wieczerzy Pańskiej, na podstawie których wyrzucił mnie z kaplicy, grożąc policją? Pastor wpadł w panikę –  nie potrafił zdobyc się na pisemne potwierdzenie przyjęcia tego listu; ale w sukurs przyszli mu Stanisław Śleszyński  i Goska Geszlak ( w szczególnie chamski sposób )

Koniec Grudnia 13r. Ponieważ treść tak orzeczenia wyroku, jak sprawozdania z przebiegu zebrania sądowniczego z datą 14.12.13r. ( posty: 101 i 102 ) nie spełniały kryteriów obowiązujących w prawidłowo przeprowadzonych procesach  sądowniczych, zdecydowałem się napisać oficjalne domaganie się, przedstawianie  dokładnej relacji z zebrania procesu Grudzień 13r.

Sobota 18.01.14r.  Renata Wójcik, pod nieobecność pastora Weiresa pełniąca urząd „duchowego” przywódcy zbór, próbuje wyrzucić mnie ze szkoły sobotniej. Uzasadnieniem tej dyscyplinarnej kary, nie było złamanie zakazu wypowiadania się, ale robienie dla siebie notatek! ( post 111 i 112 ) 
 

Sobota 25. 01.14r. rano o godz. 8:56 przed wyjściem z domu do kaplicy na nabożeństwo , otrzymałem esemes pastora Weirersa Coetsera, zabraniający mi przybycie do kaplicy na nabożeństwo . Wspominiał również o wysłaniu list.  Rzeczywiście, w holu na podłodze leżał  z datą 21.01.14r. ( post 113 – treść tego oficjalnego pisma przedstawię po relacji z Procesu Grudzień 13r. )
W jego treści pastor Weires Coetser oświadcza, że zbór nie jest gotowy do spełnienia mojego  żądania ukaranego wykluczeniem z KADS, aby przedstawiono dowody, że proces przeprowadzony był prawidłowo, czyli: 
zacytowano:  treść postawionych zarzutów, zeznania świadków potwierdzających te zarzuty, pytania oskarżonego do świadków i ich odpowiedzi, samą obronę oskarżonego, pytania do oskarżycieli i sędziów w jednej sobie oraz ich odpowiedzi, przytoczenie artykułów prawnych - które bezstronnie  stwierdzają status karygodności zarzucanych czynów,  artykuły prawne - wyznaczające zakres kary dyscyplinarnej, przysługującą czynom , zarzuconym przez oskarżycieli .


[i] Patrz. Post: 126 Zawieszenia dokonuje się na określony czas, od minimum jednego miesiąca do maksimum dwunastu miesięcy
[ii] 2 Mojż.20: 16 Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu

[iii] W tym liście żądania nr: 1,2 i 4
[iv] Manul Church page 184/Prawo Zborowe str.240.
Powody, dla których należy stosować wobec wyznawcy sankcje dyscyplinarne:
2. Jawne naruszenie przykazań Bożych, np.(….) naruszenie świętości soboty oraz świadome i zwyczajowe kłamstwo. 3.Przestępstwo siódmego przykazania Bożego, odnoszącego się do instytucji małżeństwa, chrześcijańskiego domu i biblijnych standardów moralnych
4. Takie przestępstwo jak wszeteczeństwo, stosunki pozamałżeńskie, kazirodztwo, praktyki homoseksualne i inne zboczenia seksualne, ponowne małżeństwo z osobą rozwiedzioną, z wyjątkiem przypadku strony niewinnej w rozwodzie z powodu cudzołóstwa lub zboczeń seksualnych.
8. Uparte odrzucanie i nierespektowanie prawnie ukonstytuowanych władz Kościoła lub niepodporządkowanie się zasadom organizacji czy karności kościelnej. ( od siebie:  Pan Jezus Chrystus – jest w KADS prawni ukonstytuowanym naczelnym zwierzchnikiem tego Kościoła, niezależnie jaki urząd pełni się w KADS, w momencie notorycznego łamania prawa tego Kościoła, podlega się karnie zarzutowi:  Uparte odrzucanie i nierespektowanie prawnie ukonstytuowanych władz Kościoła…)

[v]  Ef.4:20-24
[vi] Posty: 134 i 138 – podczas procesu Marzec 11r. oskarżenia zboru nie odnosiły się bezpośrednio do stawianych mi zarzutów; odzwierciedlały jednak wrogie uprzedzenie zboru do mojej osoby.
[vii] Izj.4:1
[viii] 1 Kor.6:9-10.
[ix] Jak powyżej w iv
[x] W KADS istnieje doktryna, że w okresie tysiącletniego Milenium, każdy już zbawiony do życia wiecznego, będzie miał wgląd do Bożych dokumentów z procesów, na podstawie których Bóg zdecydował się przyjąć lub wykluczyć  osądzane jednostki ludzkości. W ten sposób wszechpotężny Bóg, raz jeszcze, osobom zawierzającym się Mu, da sposobność w sposób racjonalny, logiczny, zasadowy sprawdzić Jego sprawiedliwość i prawdomówność; czyli Miłość!
[xi] Mat.18:6-7.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz