Sobota 25.01.14r. godz. 8:56
Bogdan I posted a response to your appeal to
you on Wednesday The post Office says
you have not received it yet. If you come to church today we will not allow you
into the building. You are not welcome to come to church until we get a change
of behaviour from you and until you
choose restore a friendly relationship with the church and its members.
( Bogdan, W Środę wysłałem ci odpowiedź na twoje odwołanie. Nie otrzymałeś je jeszcze z urzędu pocztowego. Jeżeli przyjdziesz dziś do kaplicy, my nie pozwoli ci wejść do budynku. Nie jesteście zapraszany do przyjścia do kościoła, aż dostrzeżemy w tobie zmianę zachowania i, aż zdecydujesz się przywrócić przyjazną relację z kościołem i jego członkami.)
( Bogdan, W Środę wysłałem ci odpowiedź na twoje odwołanie. Nie otrzymałeś je jeszcze z urzędu pocztowego. Jeżeli przyjdziesz dziś do kaplicy, my nie pozwoli ci wejść do budynku. Nie jesteście zapraszany do przyjścia do kościoła, aż dostrzeżemy w tobie zmianę zachowania i, aż zdecydujesz się przywrócić przyjazną relację z kościołem i jego członkami.)
Tą treść dziś rano przeczytałem w swoim telefonie. Została przez pastora Weiersa Coetsera wysłana o godzinie 8:56 – jednak nie odm razu usłyszałem telefoniczny anons otrzymania tej treści, gdyż słuchałem nabożeństwa z Podkowy Leśnej; dokładnie - studium biblijne pod przewodnictwem pastora Władysława Kosowskiego. Ponieważ transmisja szkoły sobotniej zakończyła się około 10, musiałem szybko wziąć prysznic, ogolić się, zrobić ( tradycyjnie w Sobotę ) obfite śniadanko, ubrać się staranie na spotkanie z Panem, wyznaczone na godz. 11. Dlatego dopiero tuż przed wyjściem z domu, zabierając smarta, dostrzegłem, że mam w nim wiadomość.
Przeczytałem szybko; pojawiła się rozterka w sercu… przecież ja jadę do Świątyni Pana, przez Niego zaproszone dziecko…. co z tego, że bardziej od innych dzieci wygadane w temacie zachowania prawa człowieka, pełnoprawnego współwyznawcy Jego Kościoła…. co z tego, że tak upierdliwie – dla wielu, zaś dla Boga konsekwentnie domagające się zachowania sprawiedliwych reguł by w Jego domu prawda mogła tryumfować, a nie kłamstwo, obłuda…… ja nadal jestem Jego dziecko!
Kaplica Seventh-day Adventist Church to nie piknik rodzinny, salon towarzyski, piaskownica
dla wybranych dzieci – to dom Boży! Jak
można na podstawie niesprawdzonych oskarżeń, bezkarnie odbierać dziecku w Domu Bożym prawo do spotkania z Ojcem,
który czas i i miejsce – a także sposób spotkania
wyznaczył ? Czy ja tez mam prosić o pomoc kancelarie Prezydenta
Rzeczypospolitej Polskiej, bym mógł spotkać się
ze swym Ojcem w Jego domu w zgodzie z własnym sumieniem wyznawanej wiary
u/zawierzenia się Mu ?
Opanowałem swoje
wzburzenie w minutę…. Ojcu się trochę oberwało od wzburzonego dziecka. Zdecydowałem zostać w domu….. po co im dawać
dodatkowa okazję do oskarżeń. Teraz oczekuje od Ojca – nie srogiego ukarania
zarozumiałych, próżnych, pozbawionych współczucia zdolności empatii dzieciaków ;
ale konkretnej interwencji podczas tego nabożeństwa w kaplicy w Londonderry – tak, bym o tym się dowiedział; był
pokrzepiony, że o mnie pamięta, o mojej potrzebie życia w sprawiedliwości i
prawdzie - dlatego, bo nie jestem świętym,
doskonałym w bezgrzeszności.
Jak długo jeszcze mam być w domu Bożym doświadczany chamstwem przemocy mobbingu w sferze wolności sumienia rozkapryszonej dzieciarni, która własnymi – nie Ojca wartościami moralnymi osądza Jego osamotnione dziecko? Rozumiem – że wchodząc do knajpy pijanych ludzi, podtykając im pod nos prawdę o istnieniu wartości moralnych Boga, mogę od nich oberwać kuflem po łbie. I nie powinienem mieć o to pretensji do Ojca…. ale w Jego domu?
Jak długo jeszcze mam być w domu Bożym doświadczany chamstwem przemocy mobbingu w sferze wolności sumienia rozkapryszonej dzieciarni, która własnymi – nie Ojca wartościami moralnymi osądza Jego osamotnione dziecko? Rozumiem – że wchodząc do knajpy pijanych ludzi, podtykając im pod nos prawdę o istnieniu wartości moralnych Boga, mogę od nich oberwać kuflem po łbie. I nie powinienem mieć o to pretensji do Ojca…. ale w Jego domu?
Ja wiem,
że On dał mi towarzysza – zrozumienie…. jestem człowiekiem, który dopóki
nie zrozumie co jest przyczyna konfliktu między nim a innymi, najpierw w sobie
szuka przyczyny tego konfliktu. Tylko zrozumienie ratuje mnie od depresji
osamotnionego –choć w towarzystwie
szyderczych komentarzy ( Beaty Śleszyńskiej: Bogdanie tobie to się należało , że pastor Claudio Popescu publicznie
przed zborem, 12-letni a córką nałożył ci kaganiec z taśmy klejącej na usta, bo
za dużo gadasz ) - adwentysty Dnia Siódmego, który ma odwagę podjąć
się skanowania swego serca - jak u wszystkich
pełnego śmieci - aby te śmieci
utylizować przez przyjmowanie wartości
moralnych Ojca.
Żyjąc w dzieciństwie w kryminalnym środowisku ( nie mówię o swojej rodzinie: ojcu i matce ) miałem możliwość zrozumieć, dlaczego ludzie kłamią przez strach, dla zysku, dla budowania swojej pozycji w środowisku, przez seksualne pożądanie ( również przez kobiety wierzące w Boga – które w pożądliwości wymagały ode mnie bym je okłamywał w obietnicach, których nie mógłbym spełnić; to nie miało znaczenia – moje niespełnienie obietnic miały być dla nich tylko usprawiedliwieniem, że wdały się ze mną w grzeszny związek. Nigdy w tej sprawie nie okłamałem kobietę ).
Jeszcze jako dziecko miałem własne motto – nikt nie oddzieli mnie od dobra,
które powstrzymywało mnie od ulegania grupie w przeklinaniu, paleniu papierosów, robienia świństw innym. Byłem jednym z nich – a jednocześnie inny. Przyzwyczaili się, że pewne sprawy będą robić bez wciąga mnie w te sprawy….. byłem w odstawce dla ich „tajemnic”. Wtedy mi to nie przeszkadzało – byłem indywidualnie pochłonięty fascynacja piękna ciała dziewczęcego, a w zawodach sportowych zawsze wybierano mnie do swojej drużyny, by byłem dobrym sportowcem. – czyli uczynny dla sprawy cielesnego zwyciężania mojej drużyny nad drugą. Tajemnice , ukrywane przede mną przez adwentystów Dnia Siódmego, są tymczasem dowodem próżności, pychy i…. strachu słabości duchowej. W rzeczywistości bracia ze zboru w Londonderry są w gorszej kondycji psychicznej ode mnie, swej ofiary przemocy mobbingu!
Żyjąc w dzieciństwie w kryminalnym środowisku ( nie mówię o swojej rodzinie: ojcu i matce ) miałem możliwość zrozumieć, dlaczego ludzie kłamią przez strach, dla zysku, dla budowania swojej pozycji w środowisku, przez seksualne pożądanie ( również przez kobiety wierzące w Boga – które w pożądliwości wymagały ode mnie bym je okłamywał w obietnicach, których nie mógłbym spełnić; to nie miało znaczenia – moje niespełnienie obietnic miały być dla nich tylko usprawiedliwieniem, że wdały się ze mną w grzeszny związek. Nigdy w tej sprawie nie okłamałem kobietę ).
Jeszcze jako dziecko miałem własne motto – nikt nie oddzieli mnie od dobra,
które powstrzymywało mnie od ulegania grupie w przeklinaniu, paleniu papierosów, robienia świństw innym. Byłem jednym z nich – a jednocześnie inny. Przyzwyczaili się, że pewne sprawy będą robić bez wciąga mnie w te sprawy….. byłem w odstawce dla ich „tajemnic”. Wtedy mi to nie przeszkadzało – byłem indywidualnie pochłonięty fascynacja piękna ciała dziewczęcego, a w zawodach sportowych zawsze wybierano mnie do swojej drużyny, by byłem dobrym sportowcem. – czyli uczynny dla sprawy cielesnego zwyciężania mojej drużyny nad drugą. Tajemnice , ukrywane przede mną przez adwentystów Dnia Siódmego, są tymczasem dowodem próżności, pychy i…. strachu słabości duchowej. W rzeczywistości bracia ze zboru w Londonderry są w gorszej kondycji psychicznej ode mnie, swej ofiary przemocy mobbingu!
Najtrudniej było ze zrozumieniem, dlaczego ludzie kłamią w imieniu wiary w Chrystusa…….. zrozumiałem, widząc moja żonę z Czesławem S. , Renatę Wójcik, Beatę Śleszyńską. Monikę Jantos – Erazo, Agnieszke Głaz, Gośkę Geszlak i innych adwentystów Dnia Siódmego. To co najbardziej przeszkadzało mi w zrozumieniu z jakich powodów adwentyści Dnia Siódmego żyja w notorycznym kłamstwie, to istnienie w naszym Kościele dogmatu wiary, że przed Ojcem nic się nie ukryje. Osoby z mojego dzieciństwa - kłamiące, składające fałszywe zeznania, stosujący cenzurę by uciszyć, nigdy nie twierdziły, że wierzą iż Bóg wszystko widzi. Swoje kłamstwa stosowali tylko wśród ludzi - przed którymi można wiele ukryć, którym można wiele wmówić socjotechnicznie ..
Wreszcie zrozumiałem dlaczego naturalna cechą osób wiary
w istnienie Boga bez wiary za/uwierzenia się Mu jest obłuda.. Tak, to zrozumienie mógł mi dać tylko Ojciec.
Hura! W swej biedzie pomiatania mojej osoby w domu Boga, Ociec wyróżnił mnie wśród pozostałych
dzieci… dał mi ZROZUMIENIE! mogę już pisać PRAWDĘ o Nim w
swoim nowym projekcie, jakże innym literacko od obecnego blogu.
Jednak ja nie jestem osobą wiary w istnienie Boga bez wiary za/uwierzenia się Mu.
Dla mnie zrozumienie od Boga – znaczy uspokojenie własnego sumienia, a nie socjotechniczne manipulowanie tymi, którzy tego zrozumienia nie posiadają. Zrozumieć od Boga nie znaczy przestać się martwić o bliźniego swego. Zrozumienie od Boga nie jest usprawiedliwieniem – tylko wiara miłująca Boga i bliźniego swego jest usprawiedliwieniem z grzeszności śmieci mojego serca.
Dlatego nadal chodzę smutny – obok zrozumienia potrzebuje sygnał od Boga, że Czas rozwiązania z adwentystami tego co jest wadliwie zostało zawiązane został przez Niego zakończony w Jego ziemskim domu. Wtedy odejdę, będąc pewny, że nie kieruje się uczuciowo emocjonalną słabością pychy, obrażonej dumy, nienawiści wobec swoich agresorów. Będę pewny, że tak jak dla komunistów nie warto było być towarzyszem ( pracy, zabawy, życia, podróży do świetlanej przyszłości ) – bo dla nich to słowo było pustym frazesem, tak dla osób biernie formalnie bez porywu serca ( ani zimny ani gorący ) reagujących na niesprawiedliwości i kłamstwo w ziemskich domu Bożym, nie warto być bratem duchowym – bo dla nich słowo brat jest tylko pustym frazesem.... podobnie jak przykazanie: Miłuj Boga i bliźniego swego.
Jednak ja nie jestem osobą wiary w istnienie Boga bez wiary za/uwierzenia się Mu.
Dla mnie zrozumienie od Boga – znaczy uspokojenie własnego sumienia, a nie socjotechniczne manipulowanie tymi, którzy tego zrozumienia nie posiadają. Zrozumieć od Boga nie znaczy przestać się martwić o bliźniego swego. Zrozumienie od Boga nie jest usprawiedliwieniem – tylko wiara miłująca Boga i bliźniego swego jest usprawiedliwieniem z grzeszności śmieci mojego serca.
Dlatego nadal chodzę smutny – obok zrozumienia potrzebuje sygnał od Boga, że Czas rozwiązania z adwentystami tego co jest wadliwie zostało zawiązane został przez Niego zakończony w Jego ziemskim domu. Wtedy odejdę, będąc pewny, że nie kieruje się uczuciowo emocjonalną słabością pychy, obrażonej dumy, nienawiści wobec swoich agresorów. Będę pewny, że tak jak dla komunistów nie warto było być towarzyszem ( pracy, zabawy, życia, podróży do świetlanej przyszłości ) – bo dla nich to słowo było pustym frazesem, tak dla osób biernie formalnie bez porywu serca ( ani zimny ani gorący ) reagujących na niesprawiedliwości i kłamstwo w ziemskich domu Bożym, nie warto być bratem duchowym – bo dla nich słowo brat jest tylko pustym frazesem.... podobnie jak przykazanie: Miłuj Boga i bliźniego swego.
Dlaczego w całym Seventh-day Adventist Chuich/KADS – tego z
poza zboru w Londonderry, nikt nie chce mi pomóc … bym mógł wreszcie być
szczęsny, realizując w uczynkach swą
wiarę miłującą nie tylko Ojca, ale również Jego rozkapryszone w uczuciowo
emocjonalnej pretensjonalności pseudo religijnej dzieciaków z Londonderry? Czy
to zadane teraz pytanie, bez otrzymania
w najbliższym kilkumiesięcznym okresie od Was odpowiedzi – jest daną mi przez
Ojca odpowiedzią?
Jeszcze raz przypomnę Wam Bracia i Siostry z globalnego
Seventh-day Adventiost Church/Kościola Adwentystów Dnia Siódmego, że:
w swoich zborach w Polsce, UK, Europie, Azji, na obu półkulach Ameryki, Afryce, Australii , macie regulaminowy obowiązek kontynuować egzekucję najsurowszej w naszym globalnym Kościele sankcji dyscyplinarnej, wydaną w zborze w Londonderry na podstawie procesu sądowniczego, pozbawionego dowodów, że został przeprowadzony z zachowaniem sprawiedliwości i prawdy wyznaczonych przez wartości moralne naszego Ojca w Niebie.
w swoich zborach w Polsce, UK, Europie, Azji, na obu półkulach Ameryki, Afryce, Australii , macie regulaminowy obowiązek kontynuować egzekucję najsurowszej w naszym globalnym Kościele sankcji dyscyplinarnej, wydaną w zborze w Londonderry na podstawie procesu sądowniczego, pozbawionego dowodów, że został przeprowadzony z zachowaniem sprawiedliwości i prawdy wyznaczonych przez wartości moralne naszego Ojca w Niebie.
Czy brak aktywnej reakcji z waszej strony, by upewnić się,
że w lokalnym zborze waszego ( i mojego ) globalnego Kościoła Bożego nie
zastosowano bezprawnego linczu – jest dowodem waszej braterskiej miłości do
mojej osoby; tym samym – dowodem waszej dziecięcej miłości do Ojca.
W komunizmie funkcjonował tzw. wilczy bilet - coś dokładnie odwrotnego do Listu Zborowego/Letter of Transfer, wartość moralna; niestety krzewiona, pielęgnowana i chroniona tylko przez regulaminy Seventh-day Adventist Church/KADS; a nie przez społeczność tego Kościoła.
W komunizmie funkcjonował tzw. wilczy bilet - coś dokładnie odwrotnego do Listu Zborowego/Letter of Transfer, wartość moralna; niestety krzewiona, pielęgnowana i chroniona tylko przez regulaminy Seventh-day Adventist Church/KADS; a nie przez społeczność tego Kościoła.
Moja córka Agnes , tak jak Jezus w rozmowie z uczonymi w Piśmie w Świątyni
Jerozolimy, miała dokładnie 12 lat w momencie, gdy
doświadczyła publicznego poniżenie swego ojca przez adwentystów Dnia Siódmego,
którzy głoszą, że Bóg jest miłosierny…..
Zbór w Londonderry na przestrzeni 7 lat stosował wobec mojej
osoby wszelkie próby – w tym przemoc mobbingu w sferze wolności sumienia, by
zmusić mnie do pokojowej braterskiej
współpracy ; ale nigdy w swych „braterskich” próbach nie odwołał się do zachowania karności wobec dyscyplinie
prawno doktrynalno liturgicznej Seventh-day Adventist Church/KADS. Może
najwyższy czas w okresie trwania Czasu Łaski, by przetestować – dla
potwierdzenia zasadności wyroku
wykluczenia z domu Bożego, mój
charakter, moja miłość do Boga i bliźniego swego; ale tylko w atmosferze
posłuszeństwa regulaminom Kościoła Bożego?
Nieuświęceni sprzeciwiają się regulaminom Kościoła – twierdzi E. White.
Czy nieuświęceni ( choć czujący się pokrzywdzeni przez oskarżonego ) mają prawo osądzać w Kościele Bożym, na podstawie regulaminów tego Kościoła?
Nieuświęceni sprzeciwiają się regulaminom Kościoła – twierdzi E. White.
Czy nieuświęceni ( choć czujący się pokrzywdzeni przez oskarżonego ) mają prawo osądzać w Kościele Bożym, na podstawie regulaminów tego Kościoła?
Ps. Po przeczytaniu
wiadomości w moim telefonie, zszedłem do wyjścia z budynku w którym mieszkam,
by sprawdzić, czy jest już zapowiedziana oficjalna
listowna odpowiedź na moje zażalenie w sprawie ukrycia prawdziwego
przebiegu zebrania sądowniczego w dniu 14.12.13r.
Jest odpowiedź – oto pierwszy akapit tego pisma:
In response to your letter, dated 25.12.13 appealing the outcome of the church business meeting of 14..12.13r. , the Londonderry Church board met on 11 .01.14 and to the following decisions:
---- we are not prepared to accept your against the church's decision to disfellowship you
--- you are no longer welcome to attend worship in the Londonderry church
( W odpowiedzi na twój list, z datą 25.12.13r. odwołującego sie od orzeczenia zebrania sądowniczego zboru w Londonderry w dniu 14.12.14r. Rada Zboru podjęła w dniu 11.01.14r. następujące decyzję:
--- nie jesteśmy przygotowani, by przyjąć/zaakceptować twój przeciw przeciwko decyzji zboru w sprawie twego wykluczenia
--- nie jesteś ( bratersko ) mile widziany , by ( razem z nami ) wziąć udział w uwielbieniu Boga w kaplicy Londonderry )
Pytam się Was Bracia i Siostry adwentyści Dnia Siódmego – czytając to „zagajenie” sprawy odzyskania przeze mnie darów Boga , należy się śmiać czy płakać ?
Czy miał prawo w naszym Kościele sądzić moja osobę skład sędziowski, który prawnie nie jest przygotowany do regulaminowego prawnie przyjęcia/ zaakceptowania faktu, ze oskarżony ośmielił się sprzeciwić – uwaga, uwaga! – nie orzeczeniu wyroku, ( przecież to nie ten etap z całego procesu uniewinnienia od oszczerstw z okresu ostatnich lat ), ale faktowi, że zasadność prawna tego orzeczenia ( z zachowaniem sprawiedliwości i prawdy ) nie jest udokumentowana materiałem dowodowym, odnośnie udowodnienia winy oskarżonemu oraz udowodnienia, że oskarżyciele i sędziowie w jednej osobie, spełniali duchowo moralne kwalifikacje do podejmowania się obowiązków oskarżyciela i sędziego pełnoprawnego współwyznawcy Seventh-day Adventrist Church? Coś takiego może być możliwie w naszym Kościele?
Jest odpowiedź – oto pierwszy akapit tego pisma:
In response to your letter, dated 25.12.13 appealing the outcome of the church business meeting of 14..12.13r. , the Londonderry Church board met on 11 .01.14 and to the following decisions:
---- we are not prepared to accept your against the church's decision to disfellowship you
--- you are no longer welcome to attend worship in the Londonderry church
( W odpowiedzi na twój list, z datą 25.12.13r. odwołującego sie od orzeczenia zebrania sądowniczego zboru w Londonderry w dniu 14.12.14r. Rada Zboru podjęła w dniu 11.01.14r. następujące decyzję:
--- nie jesteśmy przygotowani, by przyjąć/zaakceptować twój przeciw przeciwko decyzji zboru w sprawie twego wykluczenia
--- nie jesteś ( bratersko ) mile widziany , by ( razem z nami ) wziąć udział w uwielbieniu Boga w kaplicy Londonderry )
Pytam się Was Bracia i Siostry adwentyści Dnia Siódmego – czytając to „zagajenie” sprawy odzyskania przeze mnie darów Boga , należy się śmiać czy płakać ?
Czy miał prawo w naszym Kościele sądzić moja osobę skład sędziowski, który prawnie nie jest przygotowany do regulaminowego prawnie przyjęcia/ zaakceptowania faktu, ze oskarżony ośmielił się sprzeciwić – uwaga, uwaga! – nie orzeczeniu wyroku, ( przecież to nie ten etap z całego procesu uniewinnienia od oszczerstw z okresu ostatnich lat ), ale faktowi, że zasadność prawna tego orzeczenia ( z zachowaniem sprawiedliwości i prawdy ) nie jest udokumentowana materiałem dowodowym, odnośnie udowodnienia winy oskarżonemu oraz udowodnienia, że oskarżyciele i sędziowie w jednej osobie, spełniali duchowo moralne kwalifikacje do podejmowania się obowiązków oskarżyciela i sędziego pełnoprawnego współwyznawcy Seventh-day Adventrist Church? Coś takiego może być możliwie w naszym Kościele?
Gdybym
w tych okolicznościach kierował się oburzeniem, z powodu zabronienia mi
uczestniczenia w nabożeństwach z kaplicy w Londonderry – być przebywać z Panem,
dałbym tym samy dowód, że w tej sprawie kieruje się pychą i próżnością dumy.
Niech więc znów wrócę do swojej samotni w okresie Sabatu, a Wy Bracia i Siostry
adwentyści Dnia siódmego, na swych uroczystościach m.in. Wieczerzy
Pańskiej dalej celebrujcie modlitwy w
intencji odzyskania uczniów dla Chrystusa –zapominając o mojej biedzie.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz