O mnie

Moje zdjęcie
Londonderry, United Kingdom
adres: happybodzio@interia.eu , jestem Polakiem, wykluczony z instytucji kościelnej globalnego KADS Seventh-day Adventist Church copyright: Bogdan Szczesny - Bury

niedziela, 10 listopada 2013

Stanisław Śleszyński chce wzywać policję na nabożeństwo sabatowe.

Dzisiejszy post będzie poświęcony osobie Stanisława Śleszyńskiego, który - nie przypadkiem – w zborze w Londonderry pełni urząd nauczyciela szkoły sobotniej ( czyli studium biblijnego ).
Wspominałem we wcześniejszych postach, że dwa tygodnie temu, Stanisław narzucił całemu zborowi egzekwowanie sankcji dyscyplinarnych wobec mojej osoby, które ( niezgodnie według procedur KADS ) nałożono na mnie w okresie przed moja dobrowolna banicja – czyli jakieś 3 lata temu!.
Ważne jest -dla pełniejszego zrozumienia wydarzenia, które za chwile zrelacjonuję - uściślenie faktu, że Stanisław „przypomniał” obowiązujący ( nie wiem na jakiej podstawie ) zakaz zabraniający mi wypowiadanie w kaplicy na nabożeństwach sabatowych, nie na pierwszym nabożeństwie mojego powrotu z banicji, ale dopiero na trzecim – dokładnie wtedy, gdy chciałem wypowiadać się na lekcji sobotniej, przez niego prowadzonej. Nie przypominał zborowi, że moja kara nadal obowiązuje, gdy aktywnie dwa tygodnie wcześniej uczestniczyłem w polskiej szkole sobotniej; te karę „odświeżył” dopiero, gdy chciałem odnieść się do tego co „nauczał” jako nauczyciel.

W ostatni Czwartek Października 31.10.13r. na pierwszym spotkaniu z pastorem Weiresem Coesterem, pastor ten – jeszcze nie poznawszy mnie gruntownie, bezpodstawnie nadał prawną ważność zakazowi cenzury już narzuconej przez Stanisława! To zebranie szumnie - nazywane „wizytą pasterską” , zorganizował dla powiadomienia mnie, ze cenzura nadal mnie obowiązuje! Przedstawił mi to na piśmie! Dla tego powodu , jak również dla oskarżenia mnie, że postępuje podle wobec mojej żony ( tym samym , by usprawiedliwić swoje niereagowanie na fakt, że „wierna” Kościołowi Bożemu - współwyznawczyni Seventh-day Advenitist Church - jawnie żyje z konkubenckim związku ) zorganizował to spotkanie. Nie przewidział jednak, że ja też przygotuję się na to spotkanie - wykorzystując status „ zagubionej owcy” , dostarczę mu pismo, w którym przedstawiam oficjalną prośbę, o przedstawienie mi dowodów, że „odświeżone” przez Stanisława Śleszyńskiego sankcje dyscyplinarne zostały kiedykolwiek przeprowadzone zgonie z procedurami obowiązującymi w światowym Seventh-day Adventist Church/KADS
( treść obu listów, jak relację z przebiegu spotkania w najbliższych postach. )

Dziś w sobotę 09.11.13r. , jak tydzień wcześniej, respektując zakazy nałożone na moją osobę, nie zabierałem głosu podczas nabożeństwa. W przerwie nabożeństwa, siostra Mary zaproponowała mi, abym publicznie pomodlił się na rozpoczęcie nabożeństwa. Zapewne nie wiedziała, że istnieje zakaz wobec mojej osoby ( skutek następnego źle przeprowadzonego proceduralnie karania mojej osoby! ) Podziękowałem jej serdecznie za propozycję, przepraszając za odmowę, tłumacząc, że ciąży na mnie kara zabierania głosu. Mary to ta sama osoba, która dwa tygodnie temu, rozgoryczona odmową Stanisława dania mi prawa odpowiedzi, opuściła grupę studiująca szkołę sobotnią.
Podczas ostatniej szkoły sobotniej, przez cały czas jej trwania, zachowałem milczenie – choć wewnątrz we mnie kotłowało się, wobec Stanisława Śleszyńskiego prowadzenia tej szkoły.

Mat.24: 45… Kto więc jest tym sługą wiernym i roztropnym, którego pan postawił nad czeladzią swoją, aby im dawał pokarm o właściwej porze?
Ów „pokarm – podawany we właściwej porze” to nic innego, jak nauki Kościoła Bożego, przedstawione przez wybranych w tym kościele autorów materiału Studium Biblijnego.
Stanisław, który miał zawsze skłonność, do przedstawiania własnych interpretacji materiału studium Biblijnego – by zaspokoić tę próżność „swoje – nie Boga pokarm i szaty będę używać” , przyjął urząd nauczyciela szkoły sobotniej.
Nie dla wpajania sobie i innym pokory wobec nauka Boga - ale utwardzania pychy, próżności własne- nie Boga mądrości będą naszym przewodnikiem do Boga
Galatów 3: 24.. Tak więc zakon był naszym przewodnikiem do Chrystusa, abyśmy z wiary zostali usprawiedliwieni.

Dziś – jak na wszystkich znanych mi lekcjach przez niego prowadzonych, Stanisław rozpoczynając pracę nauczyciela, nie tekst szkoły sobotniej otworzył – ale swoje notatki, których ilość zapisanych stron przewyższyła ilość stron oryginalnego studium. Przytaczał wersety, których w oryginalnym teście nie było, jednocześnie nie cytował te, które autor pokarmu – podanego we właściwym czasie uznał jako właściwą i celową ilustrację do tematu lekcji. Krótko mówiąc Stanisław wiele gadał z pozycji nauczyciela – ale nie na temat, jaki wyznaczył autor obecnego kwartalnika Studium Biblijnego pt. „Świątynia” ; oczywiście całkowicie wypaczając jej sens.
Szatan nie próbuje od razu skłonić człowieka do totalnie popełnienia grzechu.
On wciąga człowieka powoli, krok po kroku w ten grzech. Wielu dobrych ludzi, daje się wciągnąć bagno grzechu przez niewiedzę, lub złe zrozumienie nauk Bożych i Jego Kościoła.
Największym grzechem , nie jest np. morderstwo, cudzołóstwo, homoseksualizm itd. – ale ODWRÓCENIE SIĘ OD BOGA - ZERWANIE Z NIM KONTAKTU. ( zanik Czystej Religii ).
Popełnienie grzechów : np. morderstwo, kradzież, bałwochwalstwo, itd. jest tylko środkiem, za pomocą którego Szatan, najpierw wciąga człowieka w grzech usprawiedliwiania poprzednich grzechów, bez uczynków okazania skruchy, przyznania do winy; by wpoić w świadomości człowieka lekceważenie do regulaminów zakonu Boga. Człowiek bez wpojonej karności wobec moralnego zakonu Boga staje się bezwolna marionetka szatana; dla niego dodatkowy ubaw, gdy jego marionetka jest „święcie” przekonana, że wykonując jego wolę, wykonuje wolę samego Boga. Szatanowi szczególnie zależy, aby w Kościele Bożym, urzędy nauczycieli szkoły sobotniej oraz „znawców” Ducha Proroctw E. White, zajmowali osoby pokroju Moniki Jantos – Erazo, lub Stanisława Śleszyńskiego.
Oczywiście Bóg nie pozostawia własne dzieci na pastwę przebiegłości szatana. Daje człowiekowi wspaniały oręż. Jest nim… regulamin moralnego zakonu Bożego; jak również pokarm podany we właściwym czasie, którego nie wolno skazić swoją interpretacją.
Szkoła Sobotnia jest na równi z kazaniem z mównicy zborowej, najważniejszym punktem oddawania czci Bogu na nabożeństwach sabatowych.
Dlatego należy dokładać starań, aby wybierać na urząd nauczyciela szkoły sobotniej, które przede wszystkim maja wysokie kwalifikacje moralne, a dopiero potem posiadania wiedzy.
Stanisław Śleszyński nie posiada tych kwalifikacji – czego dowodem jest jego nie podawanie mi rękę na przywitanie w Świątyni Pana. Jeśli ma coś do mnie – to , zamiast dawać zborowi wzór zachowania do tworzenia grupowego uprzedzenia moja osobę, powinien najpierw zastosować procedurę Pana Jezusa Chrystusa:
Mat.18: 15-17… A jeśliby zgrzeszył brat twój, idź, upomnij go sam na sam; jeśliby cię usłuchał, pozyskałeś brata swego. Jeśliby zaś nie usłuchał, weź z sobą jeszcze jednego lub dwóch, aby na oświadczeniu dwu lub trzech świadków była oparta każda sprawa. A jeśliby ich nie usłuchał, powiedz zborowi; a jeśliby zboru nie usłuchał, niech będzie dla ciebie jak poganin i celnik.
szczególnie, gdy zabiera się do prowadzenia z pozycji nauczyciela studium biblijnego, z tematem „Dzień Pojednania” czyli „Jom Kippur”.

To Stanisław, nie bacząc na obecność mojego przyjaciela Czaby, wykorzystując stanowisko nauczyciela, w Sobotę 05.03.11r. wykorzystał szkołę sobotnią, dla swoich osobistych porachunków ze mną.
Za chwilę wrócimy do osoby Stanisława.

Proszę Cię teraz Czytelniku, o zgodę, abym się troszkę pochlubił moim osobistym podejściem do pełnienia, jednego z najważniejszych urzędów w zborze Kościoła Bożego, czyli nauczyciela szkoły sobotniej.
Decydującym zadaniem nauczyciela studium biblijnego jest pomaganiem uczestnikom tego studium, dotarcia do setna zawartego w tym studium - "setna" czyli PRAWDY, jaką zawarł autor materiału tego studium
Tu niemożne mieć miejsce do osobistych interpretacyjnych wycieczek „jak ta myślę, ja tak uważam”; tu należy zachować ciągłą konsekwencje nie tylko poszczególnej lekcji, ale całego kwartału! Dlatego należy stworzyć grupę nauczycieli, którzy spotykając się ze sobą, najpierw sami znajda sedno lekcji, by później przedstawić ją pozostałym członkom zboru. Tak bywało w zborze w Pszczynie. Coś takiego, już od momentu mojego przybycia do Londonderry, próbowałem wprowadzić w zborze; ale na przeszkodzie stanęła mi Beata Śleszyńska.
( o tym za chwilę )
Ja prowadząc lekcje zaczynam od… pytań, umieszczonych na końcu materiału studium. Zależy mi, aby uczestnicy lekcji, zrozumieli sens tych pytań. Jeśli to osiągnę, jako nauczyciel mam ułatwione zadanie doprowadzić zrozumienie uczniów lekcji do PRAWDY (czyli setna ) zawartego w materiale lekcji. Co więcej – umiejętnie, acz pokornie – prowadzenie lekcji, łatwo wciąga grupę do zachowania karności trzymania się tematu lekcji. Zdecydowana większość braci w Londonderry nie są złymi ludźmi - mają tylko wypaczonych pogląd na temat rygorystycznego zachowania karności…
( jak wszyscy Chrześcijanie, samooszukujący się, że można być zbawionym z wiary martwej w uczynki okazania skruchy, przyznania się do winy - czyli osobistego skanowania swojej postawy wobec konieczności zachowania sprawiedliwości Bożej i świętości prawdy. )
Od razu uprzedzam, że w Londonderry, nigdy nie udało mi się w ten sposób przeprowadzić lekcje szkoły sobotniej. Dlaczego?
---- po pierwsze, powszechny brak szacunku do materiału studium biblijne ( mam na myśli, nie traktowanie go , jako pokarm duchowy, podany we właściwym czasie )
---- po drugie, powszechny brak szacunku do samej szkoły sobotniej; do przyczyn, dla których została stworzona na nabożeństwach sabatowych.
Przypomnę, jak to przez wiele miesięcy w 2010r. zbór pod kierownictwem „kawalera” pastora Claudio Popescu i „panny na wydaniu” Moniki Jantos ( wtedy bez Erazo ) – gotowej wspomagać kawalera Claudio, wprowadzili w zborze „program” studium biblijnego, w którym to szkołę sobotnią prowadzona w kratkę: raz szkoła sobotnia – dwa, trzy razy program dla młodzieży. Ten pomysł - bez mojej wiedzy i zgody pełnoprawnego współwyznawcy KADS - zbór narzucił mi w okresie, gdy od 13.02.10r aż do 19.03.11r. ,zabraniano mi uczestniczenia na zebraniach zborowych ( tę sankcję dyscyplinarną, również nałożono na mnie „zaocznie” bez zachowania karności proceduralnej )
---- po trzecie, brak powszechnego przygotowania „mentalnego” , tak do służenia jako nauczyciel, jak uczestniczenia z pozycji ucznia. Za ten fakt winny jest przede wszystkim Przewodniczący irish Mission pastor David Neal, który wszystkie - możliwe i niemożliwe w świetle prawa KADS – sankcje dyscyplinarne, samowolnie nałożone na moja osobę przed data 19.03.11r. na zebraniu zborowym z data 19.03.11r. zatwierdził, robiąc „szopkę” z konieczności zachowania sprawiedliwości wobec prawdy faktów już dokonanych.
---- po czwarte, brak wzajemnej mobilizacji, by „Czas Łaski” wykorzystać do rozwiązania – tu na ziemi, to co się wadliwie zawiązało – tu na ziemi ( by zostało rozwiązane w Niebie ) z wykorzystaniem nauk studium biblijnym. W praktyce oznacza to, że skala jawnej grzeszności członków zboru ogranicza możliwość wykorzystania całego materiału studium biblijnego.
2 Tym. 4: 1-5… Zaklinam cię tedy przed Bogiem i Chrystusem Jezusem, który będzie sądził żywych i umarłych, na objawienie i Królestwo jego; Głoś Słowo, bądź w pogotowiu w każdy czas, dogodny czy niedogodny, karć, grom, napominaj z wszelką cierpliwością i pouczaniem. Albowiem przyjdzie czas, że zdrowej nauki nie ścierpią, ale według swoich upodobań nazbierają sobie nauczycieli, żądni tego, co ucho łechce, I odwrócą ucho od prawdy, a zwrócą się ku baśniom. Ale ty bądź czujny we wszystkim, cierp, wykonuj pracę ewangelisty, pełnij rzetelnie służbę swoją.

Niestety tych powyższych Słów Bożych Stanisław Śleszyński – jak każdy ideolog religii, nie ma w poważaniu. Dlatego swojej interpretacje – jakie mu się nasuwają podczas przygotowania do lekcji, narzuca uczestnikom szkoły sobotniej. Boi i sie jednak, bym z pozycji mającego prawo do wypowiedzi, nawet nie bardzo się starając, wykazał głupotę jego pychy i próżności ; stąd ta jego agresywna inkwizytorska skłonności do cenzurowania moich wypowiedzi.
Stanisław od momentu mojego pojawienia się w Londonderry, czuł się źle w mojej obecności – oczywiście w okresie gdy miałem swobodę wypowiedzi. Stanisław ma słabe nerwy, bardzo przypomina słabego króla Achaba. ( o tym królu w innym miejscu blogu ) Jego żona Beata Śleszyńska, podjęła więc działania w zborze, aby polepszyć samopoczucie swego męża. Najpierw doprowadziła zbór do podziału na polsko i angielskojęzyczny. ( mentalne przygotowanie zboru do zastosowania dyskryminacji na podstawie braku umiejętności w posługiwaniu się językiem angielskim ). Tak więc - po podstępnym dokonaniu rozłamu w zborze" przez Beatę, jej mąż Stanisław podczas studium biblijnym, wreszcie mógł zaspokajać swoją próżność w grupie Irlandczyków , w czasie, gdy ja uczestniczyłem w szkole polskojęzycznej.
Judy1: 16-19.. Są to ludzie biadający nad losem swoim, kierujący się swoimi pożądliwościami; usta ich głoszą słowa wyniosłe, a dla korzyści schlebiają ludziom. Lecz wy, umiłowani, przypomnijcie sobie słowa wypowiedziane przez apostołów Pana naszego Jezusa Chrystusa, Gdy mawiali do was: W czasie ostatecznym wystąpią szydercy, postępujący według swoich bezbożnych pożądliwości. To są ci, którzy wywołują rozłamy, zmysłowi, nie mający Ducha.
( na umiejętności gotowania zupek bez wieprzowinki - a nie zachowania czystości moralnej, chcą zbudować swoją pozycję towarzyska w Kościele Bożym )
Później Beata – Izabel, namówiła smarkatego Claudio Popescu, by publicznie poniżył moją osobę. Była przekonana, że się zdenerwuję i wywołam awanturę. Zawiedziona moim spokojem, jątrzyła : „Bogdanie, ty wiesz, że ci się to należy!

Od rozpoczęcia nabożeństwa sabatowego, aż do zakończenia szkoły sobotniej, prowadzonej przez Stanisława ( w Londonderry, najpierw jest kazanie, a potem szkoła sobotnie – następny błąd organizacyjny ), nie zabierałem głosu. Oczywiście pomijam prywatne rozmowy: przywitanie, kilka miłych słów, odpowiedzi na pytania – przecież to moim bracia i siostry w Panu! Dopiero do zakończeniu szkoły, „prywatnie” powiedziałem do moich braci, że lekcja ta nie była prowadzona na temat, jaki wyznaczył autor tego materiału studium biblijnego ( sługa pokarmu podanego we właściwym czasie ). Bratu Martinowi wskazałem nawet werset biblijny.
Jako uczestnik tej lekcji, miałem prawo podzielić się uwagami na temat przedsięwzięcia, w którym wspólnie tworzyliśmy ( ja z pozycji ocenzurowanego ) dla uczczenia Pana, Jego sprawiedliwości i Prawdy! Stanisław na mojej słowa, zareagował bardzo nerwowo – po polsku grożąc mi, że wezwie policję! ( do Świątyni Pana )

Przed moją dobrowolną banicją, Przewodniczący Irish Mission Pastor David Neal, wielokrotnie zarzucał mi, że dostaje z Londonderry wiele telefonicznych skarg wobec mojego zachowania w zborze. Zawsze mu odpowiadałem:
Nie chce wiedzieć, kto do ciebie dzwonił, aby unikać kuszenie wzbudzenia w swoim sercu negatywnego uprzedzenia wobec tych donosicieli. Przecież mamy wspólnie budować „dom duchowy, w kapłaństwo święte”. Dlatego Davidzie nie ujawniaj mi, kto do Ciebie dzwonił ze skargami na mnie, a raczej odpowiedz mi ( by mnie pokrzepić, jako „zagubioną owcę” ) czy były telefony z Londonderry, w których ujawniano Ci prawdę, że mnie Bogdana, krzywdzono poniżaniem, dyskryminacja, cenzurowanie, oczernianiem, podważaniem mego rodzicielskiego autorytetu przed córką ?
( dziś wspomniałbym o przyprawienie mi rogów przez moją żonę z Czesławem )
Przewodniczący Irish Mission – pastor David Neal, przełożony pastora Claudio Popescu, nigdy nie mógł mnie pokrzepić… w sposób o jaki go prosiłem.
Nigdy nie wykorzystał moje - w uświęcony sposób pokój czyniącego - nie agresje wrogiej konfrontacji - ujawnienie prawdy, co rzeczywiście się dzieje w zborze w Londonderry ) by zreflektować się nad rzeczywistym stanem moralnym zboru; tym samym na własnym - przywódcy Irish Mission, stanem duchowo etycznym....
1 Piotra 2: 3-5… Gdyżeście zakosztowali, iż dobrotliwy jest Pan. Przystąpcie do niego, do kamienia żywego, przez ludzi wprawdzie odrzuconego, lecz przez Boga wybranego jako kosztowny. I wy sami jako kamienie żywe budujcie się w dom duchowy, w kapłaństwo święte, aby składać duchowe ofiary przyjemne Bogu przez Jezusa Chrystusa.

Jeśli więc dziś Stanisław Śleszyński „zadenuncjuje” mnie przed pastorem Weiresem Coesterem, że w ostatnią Sobotę nie respektowałem nałożoną na mnie cenzurę, a pastor ten spróbuje wykorzystać ten donos, by mnie ukarać w jakikolwiek sposób, to ja bratu Weiresowi uświadomię, na czym polega sprawiedliwości i prawda Boga - przez przypomnienie:
---- że nadal toleruje ( jak Krzysztof Szema ) jawny konkubencki związek współwyznawczyni Seventh-day Adventisit Church/KADS - dlatego stracił prawo do zachowania wizerunku pasterza Chrystusowego, który w Owczarni Pana, przestrzega sprawiedliwość Boża.
----że nadal nie otrzymałem pisemna odpowiedź, na mojej pisemnie domaganie się, aby przedstawiono mi dowody, że wszelkie nałożone sankcje dyscyplinarne, przeprowadzono zgodnie z procedurami obowiązującymi w naszym kościele.

Już po powrocie z banicji, w swoim krótki pobycie w zborze w Londonderry, wykonałem duchowy krok, ograniczający splugawienie Świątyni Pana. Na naszym spotkaniu,przekonałem pastora Weiresa Coestera, aby nie dopuścił do zorganizowania uroczystości Wieczerzy Pańskiej przed wyjaśnieniem w jakich okolicznościach prawnych nakładano na mnie sankcje dyscyplinarne. Ta uroczystość miała być przeprowadzona w sobotę 02.11.13r. - przesunięto jej termin.
Niestety Stanisław Śleszyński swoim zachowanie: "nie podawaniem mik ręki, straszeniem policją", raz jeszcze splugawił uroczystość nabożeństwa sabatowego, przez próżne, zapyziałe, zdeptanie nauk Pana Jezusa Chrystusa, które w sercu powinien mieć zapisany każdy, kto chce razem z Nim spędzić czas w Jego Świątyni na nabożeństwie sabatowym.
Oto ta nauka:
Mat. 5: 22-24… A Ja wam powiadam, że każdy, kto się gniewa na brata swego, pójdzie pod sąd, a kto by rzekł bratu swemu: Racha, stanie przed Radą Najwyższą, a kto by rzekł: Głupcze, pójdzie w ogień piekielny. Jeślibyś więc składał dar swój na ołtarzu i tam wspomniałbyś, iż brat twój ma coś przeciwko tobie, Zostaw tam dar swój na ołtarzu, odejdź i najpierw pojednaj się z bratem swoim, a potem przyszedłszy, złóż dar swój.

Przewodniczący irish Mission – pastorze Davidze Neal. Pastorze Weires Coesterze. Starszy zboru w Londonderry Reniu W.
Czy ktoś, kto jawnie przed zborem, okazuje bliźniemu swemu wrogość na nabożeństwie sabatowym – w obecności Pana Jezusa Chrystusa – może w Seventh-day Adventis Church / Kościele Adwentystów Dnia Siódmego pełnić urząd nauczyciela Słowa Bożego?
Drogi Czytelniku – czekam również na twoja odpowiedź.

Proponuję raz jeszcze zapoznać się z postem: "Krótkie acz ( czasami ) gorączkowe rozmowy ze Stanisławem".

1 komentarz:

  1. Na stos z tym Stanisławem , niech żyje kuklusklan !!!!!! Boguś daj znać kogo jeszcze spalić ? Zenek

    OdpowiedzUsuń