O mnie

Moje zdjęcie
Londonderry, United Kingdom
adres: happybodzio@interia.eu , jestem Polakiem, wykluczony z instytucji kościelnej globalnego KADS Seventh-day Adventist Church copyright: Bogdan Szczesny - Bury

piątek, 6 września 2013

Proces dowodowy sprawy mataczenia…. Posiedzenie wstępne. c d.

Szanowny Czytelniku. Proces wyjaśnienia sprawy mataczenia przez pastorów KADS prawdy faktu popełnienia świadomego łamania prawa KADS przez ich podwładnych, wzbudzania przez nich grupowego zgorszenia ( w tym małoletnich dzieci ) wobec jednostki, będzie trwać dość krótko. Pozwolę sobie więc, jeszcze przed poniedziałkowym rozpoczęciem procesu, przypomnieć przykrą sprawę utraty wychowawczej kontroli na małoletnim ( wtedy ) chłopcem… bratem mojej córki Agnes - tym bardziej, że sprawa ta związana jest ze sprawą postępowania pastorów: Wiesława Szkopińskiego i Edwarda Parmy na zebraniu zborowym z datą 07.02.05r.
Kiedy poznałem moja żonę, była w przerażającej sytuacji życiowej. Dzieci – 9-letni chłopiec i 7-letnia córka "przekonane były", że ich matka jest złą, wyrodną mamą, która ich nie kocha!. To przekonanie było powodem ich poważnych zaburzeń…. Bywało, że chłopiec rzucał się na matkę z nożem w ręku. Winę za ten fakt ponosi nie tylko sam pierwszy mąż – ale przede wszystkim winę ponosi jego poczucie bezkarności w społeczeństwie Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego.
Pierwszym moim zadaniem w udzieleniu pomocy Marioli ( gdy wszyscy ja opuścili ) było powstrzymywanie chłopca, w chwilach gdy dostawał atak agresji. Kładłem się na nim, przytrzymując go, gdy rzucał , miotał, pluł, gryzł, a przede wszystkim wył, wył, wył. Za każdy razem musiałem go trzymać dokładnie 20 minut… potem jego mięśnie wiotczały, z oczu zaczęły płynąc łzy. Wiedziałem, że w tym momencie mogę zostawić go z matką, sam zaś biegłem do kuchni, gdzie pod stołem siedziała 7-letnia dziewczynka płacząc, że chce jechać do Afryki, aby tam zjadł ją lew. Te ataki pojawiały się mniej więcej trzy razy w tygodniu… Moją terapią na ten stan rzeczy było wciągnięcie dzieci w uprawianie… zapasów ze mną, w roli niedźwiedzia Baloo i pytona Kaa. Jak te dzieciaki musiały naprężać swe poszczególne partie mięśni walcząc z pytonem Kaa, aby wyzwolić się z „żelaznego” uścisku swe ramiona, nogi… Dla motywacji w aktywności ( czytaj w dzielności małego Mowlika ), wprowadziłem rywalizacje Mistrzostw Świata, gdzie o dziwo trójca rodzicielska: wujek Bogdan-niedźwiedź- pyton w jednej osobie , najrzadziej wygrywał.
( tu w Londonderry również przygotowałem naszej córce zestaw ćwiczeń na siłowni – Agnes ma wyjątkowo silne ciało, dlatego jest bardziej skora krzywdzić je. Moja żona z pozycji „między….” sprzeciwiła mi mojemu pomysłowi, kupując córce gruszkę bokserską – tak więc zamiast rozładowania napięć mięśni, nastąpiła tylko kumulacja agresji…. ).
Pragnąc poprawić relacje dzieci z matką, nie próbowałem wmówić im, że ich ojciec jest złym człowiekiem – co to kłamie na temat ich matki. ( później – po dacie 07.02.05r. gdy wciągnął dzieciaki w procesy sądownicze, zmuszony byłem się o tego ustosunkować… na swój sposób.. abstrakcyjny, izolujący dzieci – jak tylko się dało od absurdu powagi „honoru” dumy, pychy, próżności dorosłych osób wiary Izj.4:1. Podczas zeznań Agnes, zadawałem jej pytania typu: czy potrafisz liczyć do 10 po cygańsku lub francusku – a mądra Pani sędzina, z cała powagą niektóre tego typu pytania kazała notować protokolantce, rozumiejąc, że wśród tych kilku dziecinnych beztroskich pytań padają te – istotne dla sprawy dorosłych osób, a przecież na sali sądowej, w tych okolicznościach nie stresujące delikatną psychikę dziewczynki.
Oczywiście nie tylko na zawodach zapaśniczych polegał mój proces poprawy relacji dzieci z matką. I tak np. zacząłem ich uczyć tańczyć ludowe tańce ( moja matka nauczyła mnie ich, a także walca, gdy miałem 5 lat ). W ten prosty, acz uroczy sposób spowodowałem, że chłopiec przyjaźnie ( współpracując w wspólnym pokojowym dziele ) złapał i trzymał rękę swojej matki… Wychowując chłopca od początku 2003r. wspólnie osiągnęliśmy sukces. Na pierwszym półroczu roku szkolnego Wrzesień 04 – Czerwiec 05r. otrzymał on z wychowania ocenę bdb…… by w drugim półroczu zostać relegowany ze szkoły. Jak to się stało?
Mateusz jest człowiekiem z wysokim ilorazem inteligencji, uzdolniony muzycznie, wybitnie uzdolnionym manualnie ( co oczywiście natychmiast wykorzystałem w swej skłonności do lenistwa, nadając mu różne domowe prace do wykonania; ja zaś pełniłem rolę „surowego” behapowca ). Ma również – jak każdy człowiek – swego osobistego „starego człowieka” którego indywidualne geny miały negatywny wpływ na niego, gdy został odsunięty od zasad Agape powierzonych wyroczni Bożych. Stało się to w okolicach zebrania zboru w data 07.02.05r. Geny te miały duży negatywny wpływ na konkretne złe postępowanie chłopca przed 03r. a potem po Lutym 05r. – co spowodowało decyzję dyrekcji szkoły jego usunięcie z niej. W okresie miedzy początkiem 03r. – a Luty 05r. nie zanotowano ani jednego przypadku postępowania chłopca, którego prowodyrem byłyby indywidualne geny jego „starego człowieka” .
Rok szkolny 04-05 Mateusz rozpoczął będąc pod wpływem moich wychowawczych metod. Pod koniec 2004r. – widząc co dzieje się w zborze w Tychach, zdecydowałem się napisać pisemna prośbę o skreślenie mojego nazwiska z listy zborowej; czyn obliczony na konkretną duchowo etyczną reakcję pastora W. Szkopińskiego. Pastor ten zamiast właściwie zareagować na moją prośbę, tymczasem na tzw. zebraniach modlitewnych, rozpoczął nagonkę na moja osobę – również w obecności chłopca i dziewczynki. Na tym polega specyfika stosowania w Kościele Bożym przemocy mobbingu w sferze wolności sumienia wyznania wiary, przez syndrom grupowego myślenia ideologii religii
Całą sprawę gorszenia dzieci moją osobą dokończył pastor senior E. Parma na zebraniu zborowym z datą 07.02.05r.:
Bogdanie, obserwując cię od kilku tygodni, stwierdzam, ze powinieneś iść do psychiatry….
Dosłownie pięć dni później, ojciec chłopca pisze do jego matki szyderczo, że w KADS są osoby podobnie jak on przekonane, że jestem chorym psychicznie – tym samym nie powinienem być dopuszczony do procesu wychowawczego dzieci. Oszczercze insynuacje: p.Bury leczy się u psychiatry - ja wiem ale nie powiem w którym gabinecie ojciec chłopca stosował od momentu, gdy zorientował się, Że znalazł się ktoś, kto na mobilizacyjną bezczynność społeczności KADS wobec jego zachowania, zareagował udzieleniem pomocy jego żonie - tym samym ośmielając się mu przeciwstawić. Niecałe trzy tygodnie później, po zebraniu zborowym z datą 07.02.05r. gryzie mój kciuk, by na podstawie tego faktu pozwać mnie do sądu o pobicie go….. a na świadków swego pozwu wezwał właśnie pastorów: W. Szkopińskiego i E. Parmy, aby „jako mężowie zaufania społecznego”, przedstawili dowody, że p. Bury również w kościele zachowuje się aspołecznie, agresywnie. Wtedy, z szacunku do tych pastorów, złożyłem sprzeciw wobec wniosku wezwania ich w charakterze świadków – dziś z przyjemnością poparł bym ten wniosek, dodając by wezwano jeszcze pastorów: Andrzeja Sicińskiego, Jana Krystę, Marka Rakowskiego i jeszcze kilku innych „mężów zaufania publicznego”, by, mógł na podstawie zachowania swego oskarżyciela wykpić obłudę przedstawicieli pastorskich struktur KADS w Polsce. Sprawy z powództwa pierwszego męża Marioli ciągnęły się do Lutego 09r. – tak przeciwko mojej osobie, jak matki małoletnich dzieci; które również były wzywane przez ojca na świadków. ( wszystkie sprawy przegrał ) Tymczasem w 2006r. człowiek ten został przyjęty do KADS przez pastora E. Parmę –mimo mojej pisemnej informacji o tym co robi ich „obecny katechumen – a kiedyś były pastor, kolega pastora E. Parmę” . Zbór w Żorach broniąc swego brata „chrystusowego” odwołał się do formalnych regulaminów - wrócimy do tej sprawy, podobnie jak do sprawy podjęcia decyzji Rady Diecezji Wschodniej odnośnie usunięcia Beaty Ś. z urzędu Dyrektora ds. zdrowia w tej diecezji , wykorzystując jako końcowy argument udowadniający, że pastorzy : Jan Krysta i Marek Rakowski świadomie mataczyli prawdę o przewinieniach pastorów: W. Szkopińskiego i E. Parmę . W ten sposób jeszcze bardziej robili wodę z mózgu chłopca. Dzieciak zafascynowany „społecznym poważaniem” swego ojca zamieszkał z nim… a potem jego sytuacja była coraz gorsza , a zbór w Żorach coraz gorliwiej ( tylko ) modlił się w intencji ratowania chłopca. Podobny proces upadku dziecka miał miejsce w przypadku mojej córki Agnes. Najpierw nastąpiła nagonka adwentystów Dnia Siódmego na moja osobę; potem stopniowy acz konsekwentny upadek mojej córuchny.

Dziś w Londonderry z pośród członków miejscowego zboru KADS, znaleźli się tacy, którzy chcąc usprawiedliwić przebywanie Czesława w moim domu w okresie naszej z Mariolą separacji małżeńskiej, odwołują się – na zasadzie analogii – do faktu, ze ja również przebywałem w domu Marioli w okresie jej separacji z pierwszym mężem. Problem w tym, że Mariola nie ma powodów prosić Czesława o pomoc, jak było to w przypadku w Polsce. Co więcej – zbór w Pszczynie był świadkiem konsekwentnej poprawy samopoczucia Agnes ( sukcesy szkole, w sporcie w kontaktach z rówieśnikami ), gdy tymczasem zbór w Londonderry jest świadkiem wręcz czegoś odwrotnego..
Dlatego słuszne jest nazwanie Czesława wieprzem, który wciska ryj do mojej własności – a może robić to tylko dlatego, że moja żona nie potrafi zachować czystość świątynie Pańskiej, jaka jest jej ciało; ja zaś trzymam się metod, które wyznaczają regulaminy KADS. Czesław nigdy nie naraziłby się na nastawienie swego ryja na ataki przyjaciela pastora KADS Edwarda Parmy, nie poświecił by swoich pieniędzy i czasu na opiekę trudnych w wychowaniu ( do tego z dużymi potrzebami w sferze uczuciowej ) dzieci. Ale tego nie potrafią zrozumieć ci adwentyści Dnia Siódmego, którzy nie mieli zahamowania w swoim sumieniu, by okazywać wesołości w obecności małoletniej dziewczynki, gdy była świadkiem poniżenia człowieka – którego dopiero od dwóch lat uznawała za godnego by był jej ojcem. Wobec którego zbudowała osobiste dziecińce zaufanie – tak potrzebne do przekonania, że potrafi pokonać swoje problemy osobiste…
Każdy adwentysta Dnia Siódmego powinien Czesławowi powiedzieć, że swym zachowaniem zasługuje na miano wieprza – bo wciska ryj w to co jest własnością samego Boga. Ale czy znajdzie się kogoś taki w społeczności, w której inne własności Pana ( dyscyplinę prawno doktrynalno liturgiczną, kaplice, nabożeństwa, Wieczerze Pańskie, status pełnoprawnego współwyznawcy Kościoła Pana ) są również tratowane buciorami w podobny sposób do tego jak robi to Czesław w domu Szczęsnych-Bury ?

Najlepszym wychowawca dziecka jest ten, który z pomocą więzi pozytywnych uczuć i emocji , stawia mu co raz wyższą poprzeczkę wymagań; przy tym nie pobudza go do niezdrowej ambicji, rywalizacji – „jako że w oczach Boga jesteś lepszy od innych, np. bardziej godniejszym do występowania na mównicy zborowej w Kościele Bożym”. Razem z dzieckiem pokonuje krok po kroku, stopień po stopniu „ale to głupie, ale to dziwne” występując w rodzicielskiej trójcy: wymagający na lekcjach, kumpel na przerwie pozalekcyjnej i misio przytulanka, pomagający rozładować nagromadzonym – po dniu obowiązków i przywilejów - pakiet uczuć i emocji „ jestem szczęśliwa, że jestem tak nieszczęśliwa… i nie wiem dlaczego”. , I dzieciaki to zaakceptują – pokochają, szczególnie gdy dostrzegają pozytywne wyniki.

Czy warto dobrowolnie wstępować do kościoła, którego nie uważa się za Kościół Boży? Każdy mi odpowie że oczywiście nie warto, a nawet nie powinno się! - a jednocześnie prawie każdy z poprawnie odpowiadający, w swej ambicji dumy, pychy, próżności genów osobistego „starego człowieka” wchodząc do kościoła, nie baczy czy jest on od Boga; raczej, wypatruje jak wykorzystać ten kościół do zaspokojenia żądz osobistego „starucha”.
Dla mnie Kościół Adwentystów Dnia Siódmego jest kościołem od Boga – bo jego wewnętrzne regulaminy są w korelacji prawno doktrynalno liturgicznej w Dekalogiem, z naukami Pana Jezusa Chrystusa – np. z kazania na Górze.
Jeśli więc uznaję, że KADS jest Kościołem Bożym, to tym samym uznaję, że noszenie tytułu pełnoprawny współwyznawca KADS jest najzaszczytniejszym tytułem na Ziemi!
( pisząc to daleko mi do twierdzenia: adwentyści Dnia Siódmego są jedynymi chrześcijanami – z tej racji, że należą do KADS! )
Któregoś wieczoru Mariola smażyła naleśniki… Dzieciaki i ja staliśmy przy niej z talerzami w ręku, i na bieżąco – niczym pisklaki w gnieździe – połykaliśmy ledwie co usmażone pyszności. Wykorzystując okazję powiedziałem do Marioli – pisklęco zapiszczałem: jesteś wspaniała! Na co „mężczyzna” Mateusz uniósł się zazdrosnym prawem do „swojej” kobiety, zarzucając mi, że nie mam prawa jego mamę tak chwalić. Tegom chciał! Jak nie mam chwalić twojej mamy, jeśli nikt inny ją nie chwali? No i zaczęła się… zabawa „kto da więcej” Mama jest wspaniała bo… mówił chłopiec rywalizując z dziewczynką, potem ona rywalizując z bratem ( ja ze swym „bo….” podnosiłem tylko poprzeczkę w wyszukiwaniu uzasadnienia, że mama jest wspaniała )

Wskazanie, iż tytuł pełnoprawny współwyznawca KADS kwalifikuje się jako najzaszczytniejszy tytuł na Ziemi, chcę podkreślić powagę duchowo etycznego obowiązku, jaki świadomie powinien nadawać sobie każdy otrzymujący przywileje pełnoprawnego współwyznawcę KADS; inaczej mówiąc chcę podkreślić – jak łatwo można znaleźć się w sytuacji wieprza, który swoim ryjem i racicami deptać duchowo etyczną zaszczytność tytułu pełnoprawnego współwyznawcy Kościoła Bożego
Mat.7: 6.. Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie pereł swoich przed wieprze, by ich snadź nie podeptały nogami swymi i obróciwszy się, nie rozszarpały was.
1 Kor.13: 1... Choćbym mówił językami ludzkimi i anielskimi, a miłości bym nie miał, byłbym miedzią dźwięczącą lub cymbałem brzmiącym

W naszym kościele jest wiele osób, które będąc pełnoprawnymi współwyznawcami KADS ( nie ważne jakie urzędy pełnia w tym kościele ), notorycznie spóźniają się na nabożeństwa sabatowe. Ktoś powie – ależ to małe przewinienie – surowy w ocenach krytykancie Bogdanie Szczęsny-Bury. A ja mu odpowiem swoim doświadczeniem troskliwego rodzica, który potrafił swojej córce ustali wysoką dyscyplinującą poprzeczkę… ….
Kochana córeczko – chodź, nie powinniśmy się spóźnić na spotkanie z Panem Jezusem Chrystusem. On przecież jest Bogiem porządku – na pewno na nabożeństwo sabatowe stawi się punktualnie w kaplicy zborowej!
Tato przesadzasz – przecież tylu wujków i cioć zawsze się spóźnia!
...

Tak ( podobno w niewinnym przewinieniu pełnoprawnego współwyznawcy KADS sic! ) rozpoczyna się - kroczek po kroczku - proces nie tylko podważania autorytetu rodzica, ale również autorytetu samego Boga. A jak nie ma autorytetu – nie ma też zaufania!
….Kochana córeczko, patrz na tablicy ogłoszeń jest twoje imię; zostałaś wyznaczona by za kilka tygodni zbierać do koszyczka pieniężne ofiary na nabożeństwie sabatowym! Mama i ja będziemy z Ciebie dumni.
Ale ja nie pójdę, ja się wstydzę!
To pójdziemy razem, ja będę trzymał Cię za rękę, a Ty w drugiej będziesz trzymać koszyczek, do którego wujkowie i ciocie będą wrzucać monety.
Dobrze pójdziemy razem!....

Kilka tygodni później, na nabożeństwie sabatowym, w którym Agnes miała zbierać ofiary. Stoimy razem z wyznaczoną grupą do zbierania ofiar, w pomieszczeniu znajdującym się obok sali nabożeństwa.
….Kochana córeczko, właściwie to po co mamy aż w trójkę razem zbierać ofiary?
Jak to razem – przecież nas jest tylko dwoje!
A Pan Jezus – czy nie mamy mu ufać, że jest w każdej chwili z nami?
No to wiesz co tato – wracaj do mamy, a ja już bez ciebie będę zbierać ofiary…


Można córce uzasadnić dlaczego katechumen spóźnia się na nabożeństwa z Panem; ale nie ma żadnego uzasadnienia odnośnie spóźniania się pełnoprawnych współwyznawców KADS! Właściwie jest tylko jedno – znaleźć usprawiedliwienie na to jawne lekceważenie Pana na oczach dzieci. Tym uzasadnieniem będzie stosowanie łopatologii na psychice dziecka, by przekonać je, że ojciec „przesadza” z tą koniecznością zachowania punktualności. Tak będzie z pozostały przypadkami…. wyjątkowość środowiska Kościoła Bożego polega właśnie na tym socjologicznym uzależnieniu cyklu przyczynowo skutkowym
Córeczko nie powinno się pić alkoholu, bo one jest szkodliwe dla zdrowia, uzależnia.
Ależ tato , mnie babcia częstowała alkoholem, a przecież należy do kościoła…


Córeczko, powinniśmy nauczyć się szanować własną i innych godność człowieka; bo Bóg stwarzając nas na człowieka – nam, nie małpom dał tę godność.
Ależ tato przesadzasz – przecież sama widziałam, jak Claudiu zakneblował ci usta, a inni członkowie zboru śmieli się z tego…


Szanowny Czytelniku, czy według twych duchowo etycznych norm pełnoprawny współwyznawca KADS Beata Ś. powinna pełnić urząd Dyrektora ds. Zdrowia w Diecezji Wschodniej – po tym jak była inicjatorką publicznego incydentu z zakneblowaniem ust ojcu mojej córki? Odpowiadając na to pytanie weź pod uwagę dwie rzeczy: jej nastawienie do zaszczytu posiadania tytułu pełnoprawnego współwyznawcy KADS; a przede wszystkim do tej biblijnej pewności, że Pan Jezus był również świadkiem jej knowania przygotowującego ten incydent, potem samego kneblowania mi ust, a jeszcze później, gdy rozweselone towarzystwo porządnych „pełnoprawnych współwyznawców KADS” rozeszło się ze swymi dziećmi, podeszła do mnie i mojej zszokowanej córki z prowokacyjna gadką: „Bogdanie ty wiesz, że ci się to należało”
Zadaj sobie to pytanie, abyś należycie przygotował się do podjęcia oceny zachowania pastora Marka Rakowskiego – który dziś pełni urząd Sekretarza Zarządu Głównego KADS ( czyli drugi urząd w hierarchii pastorskich struktur na obszarze Polski. ) Żeby było jeszcze ciekawiej ( Bóg się o to postarał! ) to jego jedynym przełożonym jest pastor Jarosław Dzięgielewski, który na urząd Przewodniczącego KADS w Polsce awansował z urzędu Przewodniczącego Diecezji Południe. Zna więc sprawę, wobec której przeprowadzimy dochodzenie – a mimo to razem z pastorem Piotrem Stachurskim ( obecny Sekretarz Diecezji Południe ) nigdy nie podjęli się rozwiązania się tej sprawy z zachowaniem sprawiedliwości i prawdy. ( czyli notorycznie sprzeciwiali się przykazaniu: Miłuj Boga i bliźniego swego )

Ps. W sprawie umieszczenia dziecka w „więzieniu” Domu Dziecka przez pełnoprawnego współwyznawcę KADS, dla mających problem z oceną tej sytuacji według norm duchowo etycznych, przypomnę słowa matki ( nawiasem mówiąc „ kobiety nieobyczajnej” ) jakie powiedziała w reakcji na wydany wyrok króla Salomona.
1 Królewska 3: 26…. Wtedy kobieta, której synem był ten żywy, odezwała się do króla - gdyż wezbrała w niej litość na swoim synem - i zawołała: Proszę, panie mój, dajcie jej to dziecię żywe, tylko go nie zabijajcie! Tamta natomiast wołała: Niech nie będzie ani moje, ani twoje, rozetnijcie je!

Nie ukrywam, że w mym sercu jest gorący sprzeciw tego typu prowadzenia dochodzeń sądowych, gdzie ujawnienie prawdy, uzależnione jest od stanu uczuciowości stron konfliktu. W swoim życiu widziałem przykłady, gdy obie strony konfliktu były bardziej zapatrzone na swoje ego – mimo, że sprawa dotyczyła żywotnych interesów dziecka….
Jakimi uczuciami do Agnes kierowały się moja teściowa i szwagierka – i stojąca w rozkroku między… moja żona, gdy moją rodzicielską troskliwość deptały swymi racicami, częstując moja córkę alkoholem, a potem wmawiając jej, że jestem złym ojcem? Jaka empatię okazały wobec mojego ojcowskiego punktu widzenia w sprawie wychowania swojej córki. A wieprz jaką empatię posiada ..a zbór w Londonderry… a Prezydent Irish Mission… a Union British… a Pastor Paweł Lazar, który raczył nie odpisać choćby króciutkiego wyjaśnienia…. a Andrzej Siciński?

Ktoś powie – przecież ty Bogdanie nie masz empatii wobec swojej żony, w jej obecnej sytuacji…
Moja żona jest dojrzałym pełnoprawnym współwyznawcą KADS. Jeśli więc jawnie robi to co robi ( a nawet niejawnie ) za to widocznie wobec Pana Jezusa Chrystusa, to mam prawo być pewny, z ona się tym chlubi… Zbór w Londonderry się tym chlubi…
Świńskim postępkiem byłoby ujawniać błędy, z powodu których winowajca przeżył gorycz skruchy żalu za grzechy. Podobnie w przypadku, gdy zostały oczyszczone przez weryfikację konfrontacji między stronami. Kto jednak się chlubi swoimi postępkami przed Bogiem, w Jego Świątyni na nabożeństwie sabatowym - ten godzien jest chlubienia jego uczynków w opinii publicznej.

A przecież tu chodzi o coś więcej....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz