Dziś miałem przedstawić zapowiadane omówienie znaczenia treści listu mojej żony do pastorów: Claudio Popescu i Davida Neal. Zdecydowałem się jednak zmienić dziś klimat mojego blogu, powiedziałbym w szelmowski.
Zapraszam do listu pt:
Szelmy list do Braci i Sióstr adwentystów Dnia Siódmego z Pszczyny i aż po krańce ziemi.
( również w taki sposób można mobilizować braci do regulaminowego postępowania )
Kochani Bracia i
Siostry z Adwentyści Dnia Siódmego.
Żaden ze znanych mi
zborów globalnego Seventh-day Adventist Church/Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego,
nie jest mi tak uczuciowo emocjonalnie bliski jak zbór w Pszczynie. Mogę teraz
stwierdzić – będąc pewnym, że w pokorze wobec Pana nie ulegniecie skuszeniu
uczuciu obrażenia się– że najpiękniejsze uczuciowo śpiewanie pieśni nabożeństw
sabatowych słyszałem w zborze w Przemyślu, że w Podkowie Leśnej, rozmawiając z
wykładowcami WSTH miałem sposobność usłyszeć
najmądrzejsze doktryny naszego Kościoła; ale to zbór w Pszczynie zawsze był
moim macierzystym zborem (co nie przeszkadzało mi, a wręcz motywowało by poświęcić
najwięcej czasu dla braci w Tychach, służąc im urzędem kierownika
ewangelizacji ). To w kaplicy w
Pszczynie miały miejsce najważniejsze etapy mojej drogi zawierzenia się Bogu; z
tego zboru wyruszyłem w świat, mając wzór jak należy organizować życie i działalność
lokalnego zboru Seventh-day Adventist Church .
To treść kazania mojego przyjaciela Darka M. naszego brata z Pszczyny
wykorzystałem do mojego kazania w Londonderry, by przypomnieć braciom z tego
zboru, jak i co należy przygotować do nabożeństwa sabatowego, aby wielbić Pana
w Jego Świątyni. ( moja córka , mając świeżo w pamięci nabożeństwa sabatowe w
Pszczynie, po zetknięciu się z „chaosem” samowolki – lekceważącego majestat
Pana , prosiła mnie abyśmy nie chodzili na nabożeństwa do kaplicy w
Londonderry. ) Darek M. jest znany z
delikatnego przekazywania innym nauk biblijnych. Dlatego „ściągnąłem” treść jego
kazania by zachować jego styl przekazu,
by nie sprowokować do zgorszenia braci w Londonderry, gdy w swym usługiwaniu
Słowem Bożym, wskazałem ( w tym wypadku wspomniałem ( Izj.58:1 ) ich błędy w sposobie organizowania
nabożeństw sabatowych.
To w kaplicy w Pszczynie ( w naszym domu duchowym ) powierzyłem swoje życie Panu przez złożenie ślubowania aktu wiary i ochrzczenia się. To w tej kaplicy uczuciowo emocjonalnie – w duchu - oświadczyłem Bogu, że jestem gotów poświęcić wszystko dla Jego Ludu; więc Ojciec doświadczył mnie , bym dorósł do dojrzałości, ( wyzbył się „wody sodowej” ) powstrzymującej od pochopnego przeceniania swego stanu uduchowienia, godności, honoru( ordynowanie ) do podejmowania się trudnych zadań dla Boga i Jego Ludu.
( pisząc te słowa, jestem już gotowy do pogodzenia się z ewentualnego odejściem z Domu Boga - Seventh-day Adventist Church/KADS. W najbliższym czasie opiszę to w poście zapowiadającym zakończenie pisania obecnego blogu )
To pod „skrzydłami kwoki” zboru w Pszczynie mogłem pobudzić moją córuchnę do nabrania szacunku dla samej siebie, przez uwierzenie, że wartości moralne Boga ( wyartykułowane w dyscyplinie prawno doktrynalno liturgicznej naszego Kościoła ) głoszą jej samej, otaczającego ją środowiska, że w oczach Boga zasługuje na wyjście z pod kuchennego stołu, by zamiast pragnienia jechania do Afryki – by tam mógł ja zjeść lew, wzbudziła w swojej świadomości pewność osiągania sukcesu w nauce, sporcie i w relacjach z rówieśnikami. To w kaplicy w Pszczynie, na tablicy z harmonogramem kto, kiedy i jak ma usługiwanie podczas nabożeństwa, po raz pierwszy ( i jedyny do dnia dzisiejszego ) zobaczyła swoje imię, nobilitując ją do pozycji ( w dziecięcym wymiarze ) współwyznawcy Kościoła Pana Jezusa Chrystusa, usługującemu Mu w Jego Świątyni. Taką mobilizację nie powinno się nadawać dziecku tak nieśmiałemu jakim była wtedy moja córka, przez rywalizację podnoszenia ręki by wybrać z dzieci do zbierania kolekty; lub przez „łaskawe” wskazanie prowadzącego nabożeństwo, kto z jego woli jest dziś wyróżniony [i]. Bracia z Pszczyny – wasza kultura, delikatność, wrażliwość, pozwala bezstresowo wprowadzać nasze dzieci w świat usługiwania dla imienia Pana. Dzięki Wam za to od ojca Agnes!
Kiedy pod koniec Grudnia 2002r. podjąłem się pomagać Marioli w jej tragicznej sytuacji rodzinnej, to właśnie Was Bracia i Siostry z Pszczyny – nie miejscowych z Tychów, poprosiłem o pomoc, rady, wskazówki. Do mieszkania, wynajmowanego przez Mariolę na Budowlanych, przyjeżdżaliście w trzy-pięcioosobowych grupach. Kiedy rozpocząłem pomagać Marioli na początku Stycznia 03r. ( trwało to aż trzy lata i pół roku – tj. do 01.06.06r. dniu naszego ślubu ) byłem jeszcze katechumen. W połowie tego roku rozpocząłem z pastorem Tadeuszem Niewolikiem przygotowania do odpowiedzialnego w duchu wartości moralnych Pana ślubowania Aktu Wiary i ochrzczenia się. Brat Tadeusz …. przetrwał to przygotowanie; znacie moją dociekliwość. To w kaplicy w Pszczynie zanurzyłem się nie tylko w wodzie, ale w pragnieniu cieszyć się szczęsnym życiem wśród bliskich mi ludzi, na podstawie poszanowania do godności ludzkiej, wolności sumienia wyznawanej wiary.
Bracia i Siostry z Pszczyny, to zachowane przez was poszanowanie mojego człowieczeństwa ( z jego zaletami i wadami ) pomogło mi wzbudzić w sercu mojej córki szacunek, zaufanie, a potem rodzicielski autorytet do mojej osoby . Dzięki za to od ojca Agnes!
Mógłby jeszcze wiele rzeczy wspomnieć, zasługujących za zakończenie słowem: dziękuję…
Pamiętacie nasze wspólne nabożeństwa sabatowe, organizowane zabawy dla dzieci z Pszczyny na majdanie Zamku w Pszczynie, renowację budynku kaplicy? Nasze wspólne posiłki Agape?
Pewna młoda bardzo biedna para narzeczonych, marzyła o zorganizowaniu uroczystości swojego ślubu małżeńskiego, wtedy pastor ze zboru w Tychach zaproponował im kaplice w Katowicach za 400zł ( nawet nie dużo ). Ja wtedy szepnąłem im: „zwróćcie się ze swoją prośbą do braci z Pszczyny”
Zrobili…. za darmo limuzyna zawiozła ich na urzędu stanu cywilnego, profesjonalnie zrobione zdjęcia podczas uroczystości ślubu tak w urzędzie i w kaplicy, znakomite w plenerze parku pszczyńskiego; no i obiad weselny. Ten fragment uroczystości weselnej celowo wyszczególniłem, bo sam aktywnie brałem udział w jego realizacji. Bodajże tydzień przed uroczystością w kaplicy zorganizowano „naradę” jak przygotować te uroczystość, by jak najwięcej obdarować młodą parę szczęsnymi chwili na początku ich wspólnej drogi życia. Kiedy siostry ( kobiety ) podejmowały się przygotowania różnych potraw, ja zdecydowałem się – jako jedyny mężczyzna!!!!!!! – też przedstawić swoja kulinarna propozycje ( nawiasem: wypróbowana na waszych żołądkach na wcześniejszej obiadkach Agape ). Kochane siostrzyczki z Pszczyny – nie macie ( kobiecego ) pojęcia, ile ( męskiej ) odwagi i hartu ducha należy wskrzesić w sobie, by podnieś ( męską ) rękę w sytuacji, gdy mistrzynie sztuki kulinarnej przedstawiają swoje dzieła tej sztuki. Ale ze mnie już taka szelma.
Kochani przeżyliśmy razem wiele
wspaniałych wydarzeń; były również rozczarowania…. jak w rodzinie. Jednak Miłość wszystko
zakrywa, wszystkiemu wierzy, wszystkiego się spodziewa, wszystko znosi – pod
warunkiem, że miłość ta jest zrodzona ze
stałych wartości moralnych, a nie zwiewnej, zmiennej ( często kapryśnej
), stronniczej uczuciowo emocjonalności! Tacy mężczyźni, jak
Darek, Ryszard, Józef, Tadeusz i inni potrafili zapanować nad tą
emocjonalnością. A pokorna kobiecość naszych cioć też pozwalała uczuciowości
działać na motywacje naszych uczynków tylko w granicach wyznaczonych przez
wartość moralną naszego Pana. Ja nie wyobrażam sobie, aby w kaplicy Seventh-day
Adventist Church/KADS w Pszczynie, pastor Claudio Popescu bezkarnie mógł zranić
mnie i 12-letnią moją córka, publicznym zakneblowaniem mi ust, a Wy bracia widząc
to śmialibyście się, śmialibyście sie, śmialibyście się … na oczach naszych
dzieci. Mimo naszych słabości duchowych, niemożliwe by było pojawienie się w
zborze w Pszczynie grupowego zgorszenia ( incydentalne indywidualne zgorszenia
zdarzy się – przecież każdy z nas jest na różnym etapie dojrzewania duchowego
), lub przemocy mobbingu wobec wolności sumienia wyznawanej wiary.
Pewnie zadacie sobie pytanie: „dlaczego Bogdan w swym liście, tak „bierze pod włos” swym komplementowanie i odwołaniem się do naszej uczuciowości? Chce wzbudzić w nas pychę, próżność, „wodę sodową” – by od nas coś osiągnąć? Dobrze kojarzycie – ale proszę ostrożnie według pakietu zasad Miłości Agape!
Ileż razy nasze
kobiety, dzieci brały nas pod włos, by coś od nas otrzymać….. kiedy te kochane
szelmy, z pewnością zwycięstwa nad nami, podchodzą do nas by uzyskać od nas
zgodę, obietnicę, konkretna rzecz – my już wiemy, że im ulegniemy, bo pragniemy
wzmóc tę radosna szczęsną chwilę, gdzie „cwaniackie” szelmostwo raz jeszcze uświadomi nam i naszym
kochanym szelmom ( a także obserwatorom tego wydarzenia ) jak wielka miłość
jest między nami. Te szelmy dlatego zasługują na miano „kochane”, ponieważ wzbudzają
szczęsne emocje w naszych i ich ( a także obserwatorów ) sercach.
Psalm 133…Pieśń pielgrzymek. Dawidowa. O, jak dobrze i miło, Gdy bracia w zgodzie mieszkają! Jest to jak cenny olejek na głowie, Który spływa na brodę, Na brodę Aarona, Sięgającą brzegu jego szaty. Jest to jak rosa Hermonu, Która spada na góry Syjonu. Tam bowiem Pan zsyła błogosławieństwo, Życie na wieki wieczne
Psalm 133…Pieśń pielgrzymek. Dawidowa. O, jak dobrze i miło, Gdy bracia w zgodzie mieszkają! Jest to jak cenny olejek na głowie, Który spływa na brodę, Na brodę Aarona, Sięgającą brzegu jego szaty. Jest to jak rosa Hermonu, Która spada na góry Syjonu. Tam bowiem Pan zsyła błogosławieństwo, Życie na wieki wieczne
Oczywiście, gdy widzimy jak przez nas kochane osoby w sposób szelmowski próbują coś od nas uzyskać, nasze zasadowo Agape odpowiedzialne serca trwożą się z pomieszaniem z radością szczęsnej chwili „brania pod włos” , w obawie, że kochane szelmy poproszą byś dali lub przyjęli zakazy owoc .
Ale to nasze – nie ich brzemię , nasza trwoga, nasza rozpacz… gdy musimy odmówić. Więc zanim nasze szelmy podejmą szelmowskie sposoby uszczęśliwienia samych siebie i nas – my już o wiele wiele wcześniej w sposób zdecydowany ( czyli łagodnie ale konsekwentnie ) uczymy je , dla jakiego celu mogą nas brać pod włos, komplementować, działać na nasze uczucia i emocje; abyśmy ich szelmostwem ( również naszym – czemu nie? ) wzbudzali jeszcze piękniejsze barwniejsze fajerwerki uczuć i emocji, dające poczucie szczęścia ( męska terminologia – poczucia szczęsnej satysfakcji wypełniania zobowiązania męża, ojca, pełnoprawnego współwyznawcy Seventh-day Adventist Church/KADS, pasterza owiec w domu rodzinnym , lokalnym zborze, diecezji, Unii… itd. )
Od bardzo dawna mieszkam
z dala od osób, które mogłyby, powinny być dla mnie takimi szelmami, biorącymi
mnie pod włos. To „mogłyby, powinny być”
nie jest moim autorytarnym twierdzeniem – tak mówi Pismo, zakon i prorocy.
Wartości moralne ( uosabiające charakter Pana Jezusa Chrystusa ) , które pozwoliłem zasiać w mym sercu, motywowany m.in. przez wspólne z wami doświadczenia duchowe, natchnęły mnie do zwrócenia się do was o pomoc w sprawie formalno regulaminowo prawnej, w sposób… szelmowski. Prawda, że ze swym szelmostwem nie występuję z takim wdziękiem jak wasze kochane szelmy; zbyt jestem poszarpany w wewnątrz, by zdobyć się na urok radosnego urwisa. Tym bardziej, że w mym wystąpieniu nie uzyskania czegoś jest celem, ale uświadomieniem czegoś, co czasami zaciera się w naszych sercach – np. fakt, że konieczność zachowania karności dyscyplinarnej wobec regulaminom Chrystusowego Domu Duchowego Seventh-day Adventist Church/KADS, służy do wzbudzenia szczęsnych fajerwerków uczuciowych emocji wśród domowników tego Domu Duchowego, a nie do zamiera ich!
Gdybym tego nie był pewny – nigdy bym nie wstąpił dobrowolnie do Seventh-day Adventist Church; m.in. by w domu tym wychowywać dziecko, wobec którego dobrowolnie zobowiązałem się zaangażować uczuciami ojca. Ojcowskie uczucie do dziecka to nie kaprys zachcianka posiadania tego lub owego. To wie tylko osoba, która pragnienie zbliżenia się z Bogiem, zrealizuje na wierze zawierzenia się Mu, nie poprzestając na wierze w Jego istnienie, i że „za darmo” oferuje dziedzictwo Królestwa Niebieskiego.
Kościół Boży - nie jest przedsiębiorstwem w którym pracujesz, kursem szydełkowania, plażą na której się wylegujesz na dobrowolnie wybranym boku, placem zabaw w chrześcijaństwo; te miejsca możesz zmienić na inne , gdy towarzystwo ci nie odpowiada. Kościół Boży jest wyjątkowo szczęsnym miejsce na Ziemi – biada tym, którzy ten fakt lekceważą, wykluczając z tego uświęconego ( z nadania Boga – nie ludzi ) miejsca, na podstawie stronniczych uczuć i emocji!
Tak kochani Bracia i Siostry adwentyści Dnia Siódmego, ja Bogdan Szczęsny-Bury, pomawiany o zimnokrwistość formalisty ( pozbawiony uczuć i emocji ), dziś Wam i tym którzy z mieszkania, życia, działania w Domu Bożym wykluczyli mnie tylko na podstawie świstku papieru - zmuszającego do uwierzenia: można przypuszczać, nie wykluczamy takiej możliwości , jednocześnie nie dającego wiedzy pewności : było tak lub nie - przypominam o duchowo etycznym obowiązku wobec osoby wykluczonej, którego się dobrowolnie podjęliście z chwilą zamieszkania w Domu Pana, czyli nie pozwólcie rozdzielić nas od siebie, jeśli nie macie pewności wiedzy: było tak lub nie!
Pan: A Ja wam powiadam, abyście w ogóle nie przysięgali ani na niebo, gdyż jest tronem Boga, Ani na ziemię, gdyż jest podnóżkiem stóp jego, ani na Jerozolimę, gdyż jest miastem wielkiego króla; Ani na głowę swoją nie będziesz przysięgał, gdyż nie możesz uczynić nawet jednego włosa białym lub czarnym. Niechaj więc mowa wasza będzie: Tak - tak, nie - nie, bo co ponadto jest, to jest od złego.
Teraz jest miejsce w tym liście, by pochlubić się, że w Londonderry często stosowałem szelmowskie chwyty, by pobudzić uczucia i emocje w przeciwna stronę do grupowego zgorszenia. Tak jak Was w Pszczynie, tak i tu przygotowywałem jedzonko, by przez żołądek trafić … może nie o razu do serca, ale dla radośniejszej w pokorze, wolnej od systemowego próżnego myślenia komory serca, z której wypychana jest krew do całego organizmu. Tak więc najpierw jedzonko, potem rozmowy przy ognisku kominka. Kończyło się to reakcjami wzajemnego pogodzenia się. Niestety zachowanie moich gości, zmieniało się po ich powrocie do grona zgorszonego zboru. Podobnie było z moją teściową….
O tym że nasz Seventh-day Adventist Church jest Domem Chrystusowym, nie decyduje ludzkie nasze nazwanie go, ale obowiązujące w nim Chrystusowe wartości moralne, - których wzajemne między sobą krzewienie, pielęgnowanie obdarzyło nas tylko owocami : miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, Łagodność, wstrzemięźliwość. Przeciwko takim nie ma zakonu; nawet w chwilach trudnych, problemowych.
Owocowało również ( czasami ) szelmowsko – ja tak twierdzę szelma z urodzenia i potrzeby ( obecnie ) chwili.
Cóż jest warta
nasza miłość braterska do bliźniego swego, jeśli bez uzyskania wiedzy pewności: było tak lub nie, decydujemy się odwrócić od niego? Czyż fakt że Pismo, zakon
i prorocy wymaga: żebyście z takim nawet nie jadali; Usuńcie tego, który jest zły,
spośród siebie, powinno zmusić
nas do drobiazgowego –według sprawiedliwości i prawdy – sprawdzenia, czy
wykluczony to kąkol, czy dobre ziarno, ale niewygodne dla kąkoli opanowujących dane pole ewangelizacyjne? Czyż do tego
zasadowego racjonalnego działania, nie powinny nas motywować racjonalne miłosne
braterskie uczucia wobec wykluczonego?
Czy ktoś na świecie, zmuszając Was Bracia i Siostry do wiarołomstwa: można przypuszczać, nie wykluczamy takiej możliwości, może nas rozłączyć ze sobą , gdy teraz - w sposób szelmowski – odwołałem się do naszych wspólnych przeżyć, wspomnień, doświadczeń ( zmuszających do skanowania stanu swej dojrzałości duchowej )?
Czy wreszcie dostrzeżecie, że dokumenty : “ Outcome of the church business meeting of 14 December 2013 Londonderry 17.12.13r.” oraz “Minutes of the business meeting of the Londonderry Seventh-day Adventist Church held on Saturday 14 December, at 3:30 PM in the Londonderry Church”. zredagowane przez braci ze zboru w Londonderry to śmiertelna pułapka dla naszej więzi braterskiej?
Przecież to Wy bracia ze zboru w Pszczynie wysłaliście braciom w Londonderry dokument: List Zborowy/Letter of Transfer , który nie do zniszczenia braterskiej więzi – ale do zrodzenia jej miał posłużyć! A oni nigdy go nie przeczytali – nie dopuścił do tego sam Przewodniczący Irish Mission pastor David Neal, przeszkodziła im ich własna pycha i próżność, nie pozwalająca dostrzec w treści regulaminach Seventh-day Adventits Church przesłania duchowego miłuj Boga i bliźniego swego.
Czy ktoś na świecie, zmuszając Was Bracia i Siostry do wiarołomstwa: można przypuszczać, nie wykluczamy takiej możliwości, może nas rozłączyć ze sobą , gdy teraz - w sposób szelmowski – odwołałem się do naszych wspólnych przeżyć, wspomnień, doświadczeń ( zmuszających do skanowania stanu swej dojrzałości duchowej )?
Czy wreszcie dostrzeżecie, że dokumenty : “ Outcome of the church business meeting of 14 December 2013 Londonderry 17.12.13r.” oraz “Minutes of the business meeting of the Londonderry Seventh-day Adventist Church held on Saturday 14 December, at 3:30 PM in the Londonderry Church”. zredagowane przez braci ze zboru w Londonderry to śmiertelna pułapka dla naszej więzi braterskiej?
Przecież to Wy bracia ze zboru w Pszczynie wysłaliście braciom w Londonderry dokument: List Zborowy/Letter of Transfer , który nie do zniszczenia braterskiej więzi – ale do zrodzenia jej miał posłużyć! A oni nigdy go nie przeczytali – nie dopuścił do tego sam Przewodniczący Irish Mission pastor David Neal, przeszkodziła im ich własna pycha i próżność, nie pozwalająca dostrzec w treści regulaminach Seventh-day Adventits Church przesłania duchowego miłuj Boga i bliźniego swego.
Czy swoim milczeniem chcecie moją braterską miłość do Was rozczarować dowodem, że Stanisław Śleszyński miał rację, gdy w zborze przed pastorem Weieresem Coetserem oraz Renatą i Mariuszem Wójcikami twierdził, że wysłaliście List Zborowy do Londonderry w mojej sprawie, tylko dlatego, żeby się mnie pozbyć z waszego zboru? ( Wybaczcie że wobec osób logicznie myślących, jakimi jesteście, dowołuję sie do takiego absurdu - ale mamy do czynienia z tego typu osobami co np. Stanisław Śleszyński )
Więc nie tylko z promieniowania szczęsną miłością do mnie – ale również do braci w Londonderry, przypomnijcie im, że ich wykluczenie na podstawie negatywnych uczuć i emocji ( temu nie mogą zaprzeczyć, gdyż nie potrafią udokumentować prawdy: było tak lub nie ), zmuszają Was do.. inkwizytorskiego upodlenia tego co nas tak bardzo łączyło – na podstawie prawdy: było tak lub nie, jaką nabyliśmy w wspólnym doświadczaniu, gdy byłem wśród Was.
I niech nadal łączy … czyli wspólne razem ze mną życie w ziemskiej dziedzinie Królestwa Bożego, na podstawie wartości moralnych Króla Królestwa Bożego, naszego Pana Jezusa Chrystusa.
Kto nie potrafi na terenie jurysdykcji wartości moralnych Boga ( czyli Seventh-day Adventist Church/KADS , w zgodzie z tym wartościami cieszyć się życiem małżeńskim rodzinnym, zborowym, kościelnym, niech nie liczy, że zachowanie ładu i spokoju w zborze przez wykluczenie bez zachowania prawdy, zawartej tylko w wiedzy pewności: było tak lub nie oddziedziczy Królestwo Niebios.
Więc nie tylko z promieniowania szczęsną miłością do mnie – ale również do braci w Londonderry, przypomnijcie im, że ich wykluczenie na podstawie negatywnych uczuć i emocji ( temu nie mogą zaprzeczyć, gdyż nie potrafią udokumentować prawdy: było tak lub nie ), zmuszają Was do.. inkwizytorskiego upodlenia tego co nas tak bardzo łączyło – na podstawie prawdy: było tak lub nie, jaką nabyliśmy w wspólnym doświadczaniu, gdy byłem wśród Was.
I niech nadal łączy … czyli wspólne razem ze mną życie w ziemskiej dziedzinie Królestwa Bożego, na podstawie wartości moralnych Króla Królestwa Bożego, naszego Pana Jezusa Chrystusa.
Kto nie potrafi na terenie jurysdykcji wartości moralnych Boga ( czyli Seventh-day Adventist Church/KADS , w zgodzie z tym wartościami cieszyć się życiem małżeńskim rodzinnym, zborowym, kościelnym, niech nie liczy, że zachowanie ładu i spokoju w zborze przez wykluczenie bez zachowania prawdy, zawartej tylko w wiedzy pewności: było tak lub nie oddziedziczy Królestwo Niebios.
Bracia i Siostry, najpierw z Pszczyny , a potem aż po krańce ziemi , powiedzcie naszemu Panu Jezusowi Chrystusowi, sobie samym i mnie szelmie: czy potraficie zdobyć się na prawdziwą szczerą, nieprzymuszoną ( formalnymi ) nakazami prawnymi, miłość do mojej osoby, na podobieństwo naszego Pana ( przecież nie z takim bolesnymi konsekwencjami, jakim była dla Niego Golgota )?
Bogdan Szczęsny-Bury
Ps. Jestem pewny, że zauważyliście, iż moja pozycja wykluczonego na podstawie wymuszenia od Was wiary można przypuszczać, nie wykluczamy takiej możliwości, daje mi logiczne , moralne, prawne, obligatoryjne podstawy komplementować was szelmowsko i szelmowska lać na kwaśne jabłko.
Połączcie tylko fakt formalnego wymuszenia – na podstawie wiarołomstwa: można przypuszczać, nie wykluczamy takiej możliwości – od Was Bracia uznania wykluczenia mojej osoby z waszych serc , z treścią Słowa Bożego:
Tytusa 1: 13-16… Świadectwo to jest prawdziwe, dla tej też przyczyny karć ich surowo, ażeby ozdrowieli w wierze. I nie słuchali żydowskich baśni i nakazów ludzi, którzy się odwracają od prawdy. Dla czystych wszystko jest czyste, a dla pokalanych i niewierzących nic nie jest czyste, ale pokalane są zarówno ich umysł, jak i sumienie. Utrzymują, że znają Boga, ale uczynkami swymi zapierają się go, bo to ludzie obrzydliwi i nieposłuszni, i do żadnego dobrego uczynku nieskłonni.
dodając:
Miłość nie raduje się z niesprawiedliwości, ale się raduje z prawdy; wszystko zakrywa, wszystkiemu wierzy, wszystkiego się spodziewa, wszystko znosi.
by zakończyć:
to wiedz, że w dniach ostatecznych nastaną trudne czasy: Ludzie bowiem będą samolubni, chciwi, chełpliwi, pyszni, bluźnierczy, rodzicom nieposłuszni, niewdzięczni, bezbożni, Bez serca, nieprzejednani, przewrotni, niepowściągliwi, okrutni, nie miłujący tego, co dobre, Zdradzieccy, zuchwali, nadęci, miłujący więcej rozkosze niż Boga, Którzy przybierają pozór pobożności, podczas gdy życie ich jest zaprzeczeniem jej mocy; również tych się wystrzegaj. Albowiem z nich wywodzą się ci, którzy wdzierają się do domów i usidlają kobiety opanowane przez różne pożądliwości, Które zawsze się uczą, a nigdy do poznania prawdy dojść nie mogą.
Zatrzyma się w tym miejscu, choć samotność i
temperament serca pragnie pisać, pisać… by uciec od zwątpienia i zobojętnienia.
Zatrzymam się, bo mam świadomość, że w waszych domach, teraz czekają na Was
wasze kochane szelmy, by wam i sobie sprawić przyjemność czesania pod włos (
przyznajcie się, Wy też macie ochotę trochę poswawolić szelmowsko wobec tych
których prawdziwie oddanie kochacie ).
Jakże ja szelma miałby tę szczęsną chwilę odwlekać zbyt długachnym listem? Nie można być „chrystusowym” szelmą, zapominając o Jego „Złotej regule” : więc wszystko, cobyście chcieli, aby wam ludzie czynili, to i wy im czyńcie; taki bowiem jest zakon i prorocy.( Mat.7:12 )
Nie zapominajcie, a innym przypominajcie o mnie i mojej miłości ( czasami okazywanej w szelmowski sposób )
Jakże ja szelma miałby tę szczęsną chwilę odwlekać zbyt długachnym listem? Nie można być „chrystusowym” szelmą, zapominając o Jego „Złotej regule” : więc wszystko, cobyście chcieli, aby wam ludzie czynili, to i wy im czyńcie; taki bowiem jest zakon i prorocy.( Mat.7:12 )
Nie zapominajcie, a innym przypominajcie o mnie i mojej miłości ( czasami okazywanej w szelmowski sposób )

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz